O tym, jak straszne formy potrafi przybierać walka między zakładami pogrzebowymi wiadomo nie od dzisiaj. Wszyscy pamiętamy sprawę łódzkich "łowców skór". Historia, która wydarzyła się w podsiedleckim Łukowie w niczym nie ustępuje tej głośnej sprawie. Wiesław T. w pogrzebowym biznesie jest niemal od zawsze. Od wielu lat prowadzi największy w Łukowie zakład. - Są reklamy na terenie szpitala, są rozdawane wizytówki - mówi Stanisław Żurawski, przedsiębiorca pogrzebowy z Łukowa. - Nawet osobom zmarłym pod poduszki się wkłada. Później jak przychodzi rodzina, coś tam poprawia przy chorym jakąś tam pościel i znajdują wizytówki. Tutejszy szpital to dla Wiesława T. prawdziwa żyła złota. Właśnie tu następuje najwięcej zgonów. Dostęp do przyszpitalnego prosektorium oznacza duże pieniądze. W praktyce wygląda to tak: Wiesław T. płaci szpitalowi miesięczne raty za jego dzierżawę. W zamian otrzymuje wyłączny i nieograniczony dostęp do szpitalnych ciał. Jerzy Kamiński, dyrektor szpitala w Łukowie mówi: - Pan T. wszystkie osoby które zmarły w szpitalu odbiera z oddziałów szpitalnych, przechowuje je w kostnicy, myje, goli, oddaje rodzinie. Dzięki temu może namawiać rodziny zmarłych, by zamówiły pogrzeb właśnie u niego. W przypadku odmowy zaczyna się horror. Stanisław Żurawski, właściciel zakładu pogrzebowego: - Potrafi oczu nie zamknąć osobie zmarłej, która jest wydawana, rąk nie złoży, włosy są nieuczesane. Za zamknięcie oczu żąda sobie 100 złotych. Tymczasem obroty w firmie Wiesława T. rosną. Niedawno wybudował kolejne prosektorium.... na środku osiedla, dwadzieścia metrów od bloków mieszkalnych. Przenoszone zwłoki okryte są jedynie prześcieradłem. Nieopodal bawią się dzieci. Więcej w programie "Interwencja". Oglądaj w Polsacie dzisiaj o godzinie 16.10.