- Współczuję Boniemu. Ja go bardzo szanowałem. To dobry fachowiec w sprawach pracy i jako związkowiec był świetny. No tak, ale co nabroił? - powiedział były prezydent w środę TVN24. Według niego, kandydat PO na premiera Donald Tusk powinien dokładnie sprawdzić okoliczności podpisania przez Boniego (obecnie wymienianego jako kandydat na ministra pracy) deklaracji o współpracy z SB i "w zależności od tego osądzić". - Trudno jest coś powiedzieć, bo jednak na naszych charakterach to będzie ciążyć; to jest nasza przeszłość. Można powiedzieć: kto nie ma grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Polskie drogi są skomplikowane i polskie charaktery i polska przeszłość - powiedział Wałęsa. Pytany co on sam zrobiłby po wyznaniu Boniego, Wałęsa odparł: "Ja bym wziął go do rządu. No, ale ja jestem ryzykantem. Natomiast nie wiem, co zrobi Tusk. Ale ja bym go wziął do rządu". Wałęsa zastanawiał się także, czy Antoni Macierewicz "pomógł" Boniemu podjąć decyzję o przyznaniu się publicznie do podpisania deklaracji o współpracy z SB. - Inaczej jak człowiek wychodzi sam: "tak zgrzeszyłem, sumienie mi wciąż przypomina, zgłaszam się". No inaczej jest jeśli kandydował na ministra, Macierewicz wyciąga i on teraz jest w sytuacji przymusowej - mówił były prezydent. Boni powiedział na środowej konferencji prasowej, że choć podpisał pod wpływem szantażu w 1985 roku deklarację o współpracy z SB, to nigdy jej nie podjął. Dodał, że swoimi - jak mówił - często przypadkowymi rozmowami z SB ani razu nikogo nie naraził na niebezpieczeństwo. - Przepraszam i proszę o wybaczenie - powiedział.