Ogółem znaleziono 1300-1500 części uzbrojenia, łęków siodeł, ozdób, symboli religijnych i innych przedmiotów, których wartość wstępnie oszacowano na 1 mln funtów. Policja wprowadziła w życie środki bezpieczeństwa z obawy, iż 55-letni Terry Herbert, który natrafił na skarb przy pomocy wykrywacza metalu, znajdzie naśladowców. Pole, na którym w lipcu Herbert odkrył skarb, choć pochwalił się nim dopiero przed kilkoma dniami, zostało ogrodzone z obawy przed amatorami szybkiego wzbogacenia się. Choć eksperci są przekonani, że wszystko, co było do wykrycia zostało już wykryte, dokładna lokalizacja znaleziska utrzymywana jest w tajemnicy. Ogromne zainteresowanie towarzyszy czynnej od piątku wystawie niektórych artefaktów, którą zorganizowano w Birmingham Museum & Art Gallery. Otwarcie opóźniono o kilka godzin, by umożliwić personelowi przeniesienie wystawy do większego pomieszczenia. Tylko w ciągu pierwszej godziny przyszło tysiąc osób. Po zamknięciu wystawy 13 października anglosaski skarb, pochodzący najprawdopodobniej z VII wieku, zostanie przekazany Muzeum Brytyjskiemu do wyceny. "Poziom rękodzielnictwa znalezionych przedmiotów jest tak wysoki, że na pewno warto je obejrzeć" - powiedział telewizji Sky przewodniczący Rady Miejskiej Birmingham Mike Whitby. "Spodziewałem się, że przedmioty będą znacznie bardziej prymitywne" - oświadczył John Welsh z zawodu jubiler. "Musiałem to zobaczyć. Specjalnie wziąłem wolne z pracy" - mówił Jay Singh konsultant-informatyk. Zgodnie z procedurą znalezisko zostało formalnie uznane za skarb w sądzie, co oznacza, iż prawa własności do niego przynależą Koronie. Po wycenie wartości skarbu przez specjalny komitet ekspertów, jego odkrywca i właściciel pola otrzymają swój udział, a o skarb będą mogły zabiegać muzea.