"TS": Jak ocenia Pan doradców premiera? - Z jednej strony widać, że to młoda ekipa, z drugiej - kluczową postacią pozostaje w niej obecny od dawna w życiu publicznym Michał Boni. Współpracowałem z nim blisko w podziemnej Solidarności. Tym bardziej przykro, że po latach nie znalazł czasu, by stanąć twarzą w twarz z kolegami, aby im wyjaśnić swoją historię lustracyjną. Niezależnie od tych odczuć oceniam go wysoko jako specjalistę z zakresu negocjacji, doceniającego rolę związków zawodowych w nowoczesnym państwie. Sprytny i skuteczny rozjemca w sporach pracowniczych okaże się przydatny rządowi w fazie narastających konfliktów, które nie będą wygasać. Dialogiem społecznym zajmował się za rządów AWS u boku Longina Komołowskiego. - Jednak to był inny rząd, tworzyli go dawni związkowcy o prospołecznych przekonaniach, dialog pozostawał w ich rękach. W nowej sytuacji trudniej przyjdzie Boniemu obronić niewątpliwy autorytet negocjatora i fachowca. Czy dlatego, że w zespole przeważają ludzie biznesu, a nie specjaliści od dialogu? - Biznesowy epizod pojawia się w biografii samego Boniego. Pracował dla Enterprise Investors, inwestora na rynku medycznym o funduszowym charakterze. Związane z tym przedsięwzięcie to firma Medycyna Rodzinna, z której wywodzi się inny doradca Piotr Rymaszewski. Przewaga ludzi biznesu rzuca się w oczy. Dlatego wolny od emocji politycznych fachowy "Parkiet" informację o powołaniu zespołu zatytułował "Finansjera popracuje dla Tuska"? - Nie wiem dlaczego powołanego do zespołu Janusza Jankowiaka nie przedstawia się jako głównego ekonomisty Polskiej Rady Biznesu, skoro taką funkcję pełni. Rada to klub najbogatszych, poważna odmiana stowarzyszeń koneserów cygar i whisky. Wielki biznes przynajmniej na razie wspiera rząd Tuska. Jankowiak wydaje się bardziej fundamentalistyczny od samego Leszka Balcerowicza w kwestii rezerw walutowych i deficytu budżetowego. Radzi ciąć wydatki sztywne budżetu. Postrzega rolę kapitału spekulacyjnego jako pozytywną. W zespole zasiada też ekspert z CASE, kojarzonego z Balcerowiczem. Doradcą został prezes NFI Octava Rymaszewski, choć o programie narodowych funduszy inwestycyjnych czas powiedzieć: ciszej nad tą trumną. Członek zespołu Maciej Grabowski jest wiceprezesem Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, wciąż nazywanego instytutem Jana Szomburga i Janusza Lewandowskiego, którego tradycję kontynuuje. Trudniej coś powiedzieć o niedawnych stypendystach czy laureatach, poza tym, że cieszę się, gdy do doradczych gremiów wkraczają młodzi. Za to dysonans w relacji Boniego z eksponentami liberalnego biznesu wydaje się oczywisty. Czy to niepokoi w obliczu wyzwań społecznych, wobec których staje rząd? - Narastają spory związane z roszczeniami płacowymi. Nie skończy się na celnikach, których protest rysuje się jako jeden z większych w Europie. Będziemy mieć do czynienia z protestami górników, które zapowiada napięcie w Katowickim Holdingu Węglowym. Pocztowcy prowadzą włoski strajk, wolniej dostarczają przesyłki. Lista tych, którzy ustawią się w kolejce po godziwe zarobki, obiecane w kampanii, będzie długa. Stąd strategiczny wybór Boniego? - Boni wydaje się kluczową postacią dla polityki społecznej i gospodarczej. Z jednej strony wybitny fachowiec w sferze problemów pracowniczych, z drugiej - odkąd odszedł od działalności związkowej - wyrażający poglądy liberalne. Jeden Boni, obstawiony członkami zespołu o poglądach ultraliberalnych, nie wystarczy jako antidotum na brak spójnej koncepcji społeczno-gospodarczej. Ten zespół jej nie wypracuje? - Nie spodziewam się, bo większy wpływ od formalnych doradców mają współpracownicy prezesa Pekao S.A. Jana Krzysztofa Bieleckiego czy ludzie Balcerowicza z Forum Obywatelskiego Rozwoju. Zaostrza się rywalizacja obu grup przy obsadzie banków i spółek skarbu państwa. W tej sytuacji Boni będzie występować w roli głównego strażaka. W gaszeniu pożarów może zdystansować nawet prezesa straży pożarnej Waldemara Pawlaka. Kiedy Pawlak był premierem, potrafił uderzyć ręką w stół i odwołać za aferę Banku Śląskiego Stefana Kawalca z funkcji wiceministra finansów. Ciekawe, czy drugi koalicjant pokusi się o stworzenie własnego zaplecza eksperckiego. Ludowcom bliższy jest model kapitalizmu skandynawskiego, bo Pawlak wie, że gospodarce raz potrzebny jest liberalizm, raz prospołeczna interwencja. Szkoda, że własnego trustu mózgów nie zbudowało PiS. Recenzowanie nie wystarczy, potrzeba pomysłu na wyjście z impasu. Wiceminister finansów Stanisław Gomułka zamierza dążyć do ograniczenia wydatków budżetu o 30 proc. To mrzonki. Nie uda się ściąć wydatków budżetowych przy presji płacowej, potrzebie współfinansowania projektów Unii Europejskiej czy inwestycji na Euro 2012. Pierwsze emerytury z OFE w 2009 r dla kilkunastu tysięcy kobiet okażą się katastrofą, skoro wyniosą 800-900 zł - na poziomie minimum socjalnego - co oznacza regres wobec świadczeń z ZUS. Ostrzeżeniem wydają się losy ekipy Nicolasa Sarkozy'ego. We Francji po rozbuchanych obietnicach nastąpił konflikt z sektorem publicznym i spadek popularności rządzących. - Nic nie budzi podobnego zgorszenia i wściekłości, jak rozbudzone ponad miarę obietnice, które nie są wypełniane. Sarkozy obiecał porządek, poprawę i awans społeczny biednych przedmieść, a po dojściu do władzy wprowadził rozwiązania, godzące w interesy środowisk, które na niego głosowały. W Polsce ludzie uwierzyli w zapewnienia, że należą im się godziwe płace. Tymczasem władza szykuje dla nich uwolnione ceny energii elektrycznej (wzrost o 20 proc), gazu (o 15 proc), akcyzy na papierosy, cen paliwa, wody w wodociągach. Drastycznie wzrastają koszty utrzymania. Wszyscy kalkulują. Pamiętają obietnice, że po wyborach leczyć nas będzie dobrze opłacany lekarz, a zadowolony z pracy nauczyciel uczyć nasze dzieci?Rząd dba o przedsiębiorców, co potwierdza skład doradców. Chodzi o to, żeby również pracownicy najemni, sfera budżetowa czuli się usatysfakcjonowani. Zawsze gdy postulaty tylko jednej grupy społecznej stają się programem rządu - kończy się to poważnymi perturbacjami. Rola doradcy jest niewdzięczna - powinien być przezorny, krytyczny i dalekowzroczny, by przestrzec rząd przed błędami. A widać, że tego zabrakło w wypadku polskiej giełdy. Zespół nie odzwierciedla wielobarwności elektoratu PO, nie są w nim reprezentowane poglądy sfery budżetowej ani emerytów i rencistów, z których wielu głosowało na PO na złość PiS, bo zawiodło się przez poprzednie dwa lata.