Według dziennika "Yorkshire Post", Polacy byli zakwaterowani w złych warunkach w pubie przeznaczonym do rozbiórki, nie otrzymali wypłaty przez dwa tygodnie za pracę na budowie, a następnie zostali wyrzuceni na ulicę. Ok. 130 Polaków padło ofiarą oszustwa, odpowiadając na ogłoszenie w polskiej prasie, oferujące pracę na budowach w Anglii płatną według stawki 8 funtów na godzinę. Za zakwaterowanie zapłacili z góry po kilkaset funtów. Pieniędzy tych nigdy nie odzyskali. Według prokuratora Jeremy'ego Hill-Bakera, pracownicy byli "faktycznie uwięzieni" w budynku dawnego pubu i w obcym kraju zostali pozostawieni sami sobie bez pieniędzy. Hill-Baker wskazał też, iż A. i B. pracowali dla zorganizowanego gangu. A. pełnił w nim funkcję "lokalnego menedżera", zaś B. odbierał Polaków z dworców autobusowych, kolejowych lub lotnisk, inkasował od nich pieniądze i odwoził do dawnego pubu Halcar Tavern w dzielnicy Burngreave w Sheffield. W pubie Polacy spali stłoczeni na materacach na podłodze w prymitywnych warunkach urągających higienie. Rankiem każdego dnia odwożono ich do pracy. Gdy po dwóch tygodniach pracy, za którą im nie zapłacono, zażądali wypłaty, zostali siłą wykwaterowani z pubu przez osobników uzbrojonych w kije baseballowe i znaleźli się na ulicy bez środków do życia. Ponieważ sprawa dotyczyła sprowadzania ludzi do W. Brytanii pod pozorem legalnej pracy, dochodzenie prowadziła agencja ochrony granic UKBA. Jej regionalny dyrektor Jeremy Oppenheim powiedział sądowi, iż gang wykorzystujący Polaków nie miał wobec nich żadnych skrupułów. Adwokaci broniący oskarżonych wskazali, iż osobiście nie odnieśli oni żadnych dużych korzyści materialnych z wysługiwania się gangowi. Jerzy B., który złożył zawiadomienie na policji i na rozprawie wyraził skruchę, sam padł ofiarą gangu i zgodził się pracować dla niego, by odzyskać pieniądze, które mu się należały. Gang płacił mu tylko za papierosy, jeden posiłek dziennie na wynos i 10 funtów kieszonkowego. Zarówno A. jak i B. mieszkali w tym samym pubie, co polscy robotnicy.