W miejscowości Bexhill-on-Sea w hrabstwie wschodniego Sussex listonosze padają ofiarą ataków mew, które drażni czerwony strój listonoszy - donosi lokalna prasa. Powodem agresji mew jest również to, że chronią one swoje pisklęta. Niektóre ulice nadmorskich miast Anglii stały się dla listonoszy tak niebezpieczne, iż ich mieszkańcy nie otrzymali żadnych listów ani przesyłek od tygodnia lub dłużej. Pozarządowa organizacja zajmująca się ochroną mew (National Gull Rescue and Protection) zaproponowała, że dostarczy listonoszom zapasowe ubranie, w które będą się przebierać przed wejściem na teren, na którym są narażeni na atak. Rzecznik poczty (Royal Mail) przeprosił mieszkańców Bexhill-on-Sea, zapewniając ich, że doręczenia listów i przesyłek zostaną wznowione na dniach, jak tylko młode mewy opuszczą gniazda. Eksperci tymczasem zwracają uwagę, że współżycie ludzi i mew przestało się układać i że mewy odpłacają ludziom pięknym za nadobne. Same są bowiem coraz częściej atakowane przez ludzi. Mimo iż uchodzą za ptaki pospolite, mewy są w Wielkiej Brytanii gatunkiem chronionym i ich liczba maleje. W ostatnich pięciu latach zmniejszyła się o połowę. Według ocen w całym kraju jest ledwie 144 tys. mewich par zdolnych do reprodukcji. Uszkodzenie gniazda mewy lub ingerowanie w życie mew zagrożone jest grzywną do 20 tys. funtów lub karą pozbawienia wolności do 6 lat. Taka sama kara może zostać wymierzona za zastrzelenie mewy. Z tego powodu każdy angielski listonosz wie, że z mewami lepiej nie zadzierać.