Według prasy rachunek za utrzymanie ogrodu, który pokrył podatnik za pośrednictwem parlamentarnego biura wydatków poselskich, obejmował pływający domek dla kaczek na prywatnym stawie. Pod presją lidera konserwatystów Davida Camerona Viggers zapowiedział, że pokryje z własnej kieszeni rachunek za domek dla ptactwa na sumę 1645 funtów i inne rachunki oceniane łącznie na ponad 10 tys. funtów. Cameron powołał wewnątrzpartyjny zespół kontrolny dla weryfikacji zrefundowanych wydatków, które budzą zastrzeżenia. Zespół może nakazać posłowi ich zwrot w całości lub w części pod sankcją wykluczenia z klubu parlamentarnego. Viggers, zasiadający w Izbie Gmin od 1974 roku, jest już trzecim konserwatywnym posłem, który zapowiedział, że nie będzie kandydował w najbliższych wyborach z powodu skandalu wokół wydatków poselskich za ostatnie cztery lata. W środę inny konserwatywny poseł Anthony Steen ogłosił, że ustąpi, by swoją sprawą nie odwracać uwagi kierownictwa partii od ważniejszych politycznych kwestii takich, jak walka z rządzącą Partią Pracy. W okresie czterech lat Steen wystąpił o refundację 80 tys. funtów za różne prace wykonane na jego prywatnej posiadłości w Devonie, wartej 1 mln funtów, przez co podniósł jej rynkową wartość. Z kariery politycznej jako pierwszy konserwatywny poseł wycofał się Douglas Hogg, któremu "Daily Telegraph" wytknął, iż wystąpił o refundację kosztów czyszczenia prywatnej fosy. Więcej szczęścia miał konserwatywny poseł Bill Wiggin. Wytłumaczył, że występując z roszczeniem o zwrot 11 tys. funtów z tytułu pokrycia części długu hipotecznego pomylił się w adresie. Pomyłka została wyłapana w 2006 roku i nie stwierdzono, by poseł w tym przypadku odniósł jakąś korzyść materialną. Skandal wokół refundacji poselskich wydatków nie wygasa, mimo ogłoszenia w środę przez wiceprzewodniczącą Partii Pracy Harriet Harman propozycji mających na celu uściślenie systemu i zapobieżenie nadużyciom.