Obecne półrocze uważane jest za najsuchsze w Wielkiej Brytanii od 80 lat. Temperatury sięgają 30 stopni Celsjusza. Zazwyczaj zielone londyńskie parki zamieniły się w ugory pożółkłych traw, a miejsca w cieniu są nieosiągalne. Trawa nie jest nawadniana, aby oszczędzać wodę. Brytyjscy meteorolodzy (Met Office) i służba zdrowia ogłosili stan pogotowia drugiego stopnia. Spodziewają się, że do szpitali i na pogotowie może trafić więcej nagłych przypadków. W grupie wysokiego ryzyka są osoby z chorobami układu oddechowego, osoby starsze i małe dzieci. Z obawy przed powtórzeniem się sytuacji z sierpnia 2003 roku, gdy upały dochodzące do 38 stopni Celsjusza spowodowały śmierć ponad 900 osób, ostrzeżono osoby starsze, by pamiętały o środkach ostrożności. Zaleca się im, by spędzały dzień w najchłodniejszym pokoju, zaopatrzyły się w napoje, unikały wychodzenia na ulicę między godziną 11-15, nie podróżowały metrem i powstrzymały się od wyczerpujących fizycznie czynności. Kierowcy powinni uważać na zwiększone ryzyko awarii technicznej pojazdów. Dzieciom odradza się wychodzenie na zewnątrz. W północno-wschodniej Anglii z obawy przed suszą wprowadzono zakaz podlewania ogródków spryskiwaczami i szlauchami. Możliwe jest rozszerzenie zakazu na inne rejony kraju. Synoptycy wskazują, iż powodem do obaw są nie tyle rekordowo wysokie temperatury za dnia, lecz noc, która przyniesie tylko nieznaczny spadek temperatury do ok. 20C. Najcieplej jest obecnie we wschodniej Anglii, nieco chłodniejsze temperatury panują na północy. Ochłodzenie nie jest przewidywane przed poniedziałkiem. Fala upałów sięgnie szczytu w niedzielę, kiedy słupek rtęci może dojść do 32 stopni. W obecnym półroczu średnia opadów w całym kraju wyniosła 356,8 mm wobec długofalowej średniej 511,7 mm. Od połowy lipca do końca sierpnia synoptycy przewidują suchą pogodę i wysokie temperatury bez większych opadów, co jest złą wiadomością rolników i przemysłu mleczarskiego. Susza zmniejsza - według niektórych ocen nawet o 50 proc. - zbiory siana stanowiącego paszę dla krów zimą. Niektórzy spośród 17 tys. brytyjskich hodowców posiadających łącznie ok. 2 mln sztuk bydła nie wykluczają, że zostaną zmuszeni do sprzedaży zwierząt na ubój. Może się to okazać konieczne, jeśli nie będzie ich stać na kupno paszy, drożejącej od pewnego czasu na rynku.