- Cały czas jest opór. Strzelają do nas z rakiet przeciwpancernych i broni maszynowej. Chowają się w okopach i jamach. Boimy się i dlatego nikogo nie przepuszczamy, dopóki nie sprawdzimy, czy ludzie nie mają broni i bomb, czy nie są po prostu terrorystami - mówi reporterom RMF sierżant John Cliff. Jego oddział pilnuje mostu na Tygrysie. To miejsce strategiczne i na razie marines są tylko w takich punktach, głównie w centrum miasta. Nie mogą opuszczać posterunków, muszą odmawiać cywilom, gdy ci proszą o pomoc, opowiadając o napadach i gwałtach. Zadanie piechoty morskiej to zabezpieczenie miasta i stłumienie oporu. Zaprowadzeniem porządku w mieście zajmą się inne oddziały, ale one do Bagdadu jeszcze nie dotarły.