Współpracujący z policją psychiatra Erik Maria Bark postanawia wprowadzić go w stan hipnozy, żeby dotrzeć do jego wspomnień. Hipnotyzer nie jest jednak gotowy na to, czego się dowie. Teraz musi zacząć kłamać. Policja jest bezsilna. Takie sprawy trafiały zawsze na biurko Joony Linny, jednak komisarz zaginął ponad rok temu i już dawno został uznany za zmarłego... Fragment książki: Susanna, wychodząc z łazienki, słyszy wiwaty publiczności w programie telewizyjnym. Jedwab kimona klei się jej do wilgotnej skóry. Od podłogi ciągnie zimnem. Stopy zostawiają mokre ślady na starym parkiecie. Okna jadalni połyskują ciemno zza podwieszanych doniczek z paprotkami. Susanna ma wrażenie, że ktoś ją obserwuje, ale zmusza się, by nie patrzeć za okno. Nie chciałaby się jeszcze bardziej wystraszyć. Mimo to obchodzi zamknięte drzwi do piwnicy z pewnej odległości, zmierzając w stronę kuchni. Ma przemoczone plecy. Woda z mokrych włosów skapuje jej na kimono i spływa aż między pośladki. Im bliżej kuchni, tym zimniejsza podłoga. Serce wali jej jak młotem. Myślami wraca do młodego mężczyzny z uszkodzeniami mózgu. Uśpili go ketalarem. Miał zmiażdżoną twarz, zgniecioną nad skronią. Ojciec powtarzał stłumionym głosem, że z jego synem wszystko jest w porządku. Potrzebował kogoś, z kim mógłby porozmawiać, ale Susanna nie miała czasu. Wyobraża sobie, że to ten wielki jak dąb ojciec chłopaka odnalazł ją, że ją obwinia i teraz stoi pod drzwiami kuchni w swoim brudnym niebieskim kombinezonie. Z telewizora dobiega nowa piosenka. Do kuchni wpada zimny wiatr. Drzwi do ogrodu stoją szeroko otwarte. Draperia z cienkich plastikowych pasków powiewa, wciągana przez przeciąg. Susanna powoli idzie naprzód. Trudno cokolwiek dojrzeć za tą szeleszczącą zasłoną. Zaraz za nią mógłby ktoś stać. Susanna wyciąga rękę, odsuwa wirujące paski i sięga po klamkę. Podłoga jest zimna od napływającego wieczornego powietrza. Poły kimona się rozsuwają. Dostrzega jeszcze, że ogród jest pusty. Krzewy poruszają się na wietrze, huśtawka drga. Szybkim ruchem zatrzaskuje drzwi, nie przejmuje się, że przycięła paski draperii. Przekręca pospiesznie klucz w zamku i się cofa. "W każdym razie teraz jest już zamknięte", myśli, kiedy nagle coś skrzypi za jej plecami. Odwraca się błyskawicznie, by po chwili uśmiechnąć się z powodu własnej reakcji. To tylko okno w pokoju telewizyjnym, które szarpnęło się na haczyku, kiedy ustał przeciąg. Publiczność buczy i wygwizduje ocenę sędziów. Susanna ma zamiar iść po telefon do sypialni i zadzwonić do Björna. Powinien teraz siedzieć i czekać na otwarcie bramek. Chce z nim porozmawiać, sprawdzając mieszkanie, zanim rozsiądzie się przed telewizorem. Za bardzo się nakręciła, żeby się zrelaksować. Jedyny problem jest taki, że w piwnicy nie ma zasięgu. Może będzie mogła włączyć głośnik i położyć komórkę na schodach w połowie drogi na dół. Powtarza sobie, że nie musi się skradać we własnym domu, ale i tak nie może się powstrzymać, żeby nie chodzić na palcach. Mija zamknięte drzwi do piwnicy, kątem oka widzi ciemne okna jadalni i idzie w stronę pokoju telewizyjnego. Wie, że zamknęła drzwi wejściowe po powrocie z biegania, ale mimo to chce jeszcze raz sprawdzić. Może to zrobić od razu - nie będzie musiała o tym myśleć. Przez uchylone okno pokoju świszcze wiatr, ciąg powietrza zasysa firanki. Susanna rusza w stronę jadalni i zauważa jeszcze, że polne kwiaty znajdujące się w wazonie na dębowym stole uschły, po czym nagle zamiera. Wydaje się jej, jakby ciało pokryło się nagle warstewką lodu. Czuje nagły wyrzut adrenaliny do krwi. Trzy okna jadalni są jak wielkie lustra. W blasku żyrandola widać stół i osiem krzeseł, a za nimi jakąś postać. Susanna patrzy na lustrzane odbicie pokoju, a serce wali tak mocno, aż dudni jej w uszach. W drzwiach do przedpokoju stoi człowiek i trzyma w ręku nóż kuchenny. "Jest w środku, wszedł do domu", myśli Susanna. Zamknęła drzwi kuchenne na klucz, podczas gdy powinna była uciekać do ogrodu. Cofa się powoli. Intruz stoi nieruchomo, plecami zwrócony do jadalni ze wzrokiem wbitym w kuchnię. Wielki nóż wisi mu w prawej dłoni, która niecierpliwie podryguje. Susanna idzie tyłem, wpatrując się w postać w przedpokoju. Prawa stopa sunie po podłodze, parkiet skrzypi, kiedy przenosi na nią swój ciężar. Musi się wydostać, ale jeśli dotrze do kuchni, ujawni się. Może zdąży wyjąć klucz z miseczki, ale i to nie jest pewne. Ostrożnie cofa się dalej, widząc intruza w ostatnim oknie. Podłoga trzeszczy pod lewą stopą Susanny. Kobieta zatrzymuje się i widzi, jak postać odwraca się w stronę jadalni, unosi wzrok i patrzy na nią przez odbicie w ciemnych oknach. Susanna robi powolny krok w tył. Postać rusza w jej kierunku. Kobieta kwili ze strachu i wbiega do pokoju telewizyjnego. Ślizga się na dywaniku, traci równowagę, uderza kolanem w podłogę, podpiera się dłonią i sapie z bólu. Krzesło upada na stół w jadalni. Susanna przewraca stojącą lampę, próbując się podnieść. Lampa wali w ścianę i pada z trzaskiem na podłogę. Za plecami słyszy szybkie kroki. Nie rozglądając się, ucieka do łazienki i przekręca zamek. Powietrze wciąż jeszcze jest ciepłe i wilgotne. "To się nie dzieje naprawdę", myśli w panice. Mija umywalkę i sedes, odsuwa firankę w małym okienku zabezpieczonym haczykami. Ręce się jej trzęsą, kiedy próbuje wyjąć jeden z nich. Zaciął się. Szarpie, próbuje się uspokoić, poruszać nim trochę, ciągnie, aż wreszcie udaje się jej otworzyć pierwszy, kiedy od strony drzwi słychać drapanie. Rzuca się z powrotem do drzwi i chwyta pokrętło zamka w chwili, kiedy zaczyna się ono obracać. Przytrzymuje je obiema rękami, czując, że serce wali jej jak oszalałe.