31 marca 1981 r. 25-letni Hinckley postrzelił prezydenta Reagana i trzy osoby z jego otoczenia pod hotelem Hilton w Waszyngtonie. Tłumaczył, że chciał zabić prezydenta, żeby zaimponować aktorce Jodie Foster, w której był obsesyjnie zakochany. W czasie procesu nie został uznany za winnego usiłowania morderstwa z powodu orzeczonej przez psychiatrów niepoczytalności. Wyrok spotkał się z oburzeniem znacznej części społeczeństwa. Kula, która trafiła Reagana, tylko o milimetry minęła jego serce. Fakt, że przeżył, uznawano za cud. Prezydent wyzdrowiał po kilkutygodniowym pobycie w szpitalu. W zamachu najciężej ranny został jego sekretarz prasowy James Brady. Doznał uszkodzenia mózgu, został sparaliżowany i od czasu zamachu poruszał się na wózku inwalidzkim. W 2014 r. zmarł w wyniku odniesionych 33 lata wcześniej ran postrzałowych. W zamachu ranny został także jeden z członków osobistej ochrony Reagana oraz jeden policjant. Po zwolnieniu ze szpitala 61-letni Hinckley będzie mieszkał ze swoją 90-letnią matką w Williamsburgu w stanie Wirginia. Eksperci sądowi orzekli, że nie stanowi zagrożenia dla innych, ani dla samego siebie. Będzie musiał regularnie chodzić na psychoterapię i pracować co najmniej trzy dni w tygodniu. Ma zakaz komunikowania się z innymi na portalach społecznościowych i udzielania wywiadów mediom.