- Ukraina wyciągnie wszelkie niezbędne wnioski, które zapewnią ochronę jej obywatelom, oraz (wyegzekwują) odpowiednie zachowanie od przedstawicieli linii lotniczych wobec nich (obywateli Ukrainy) - oświadczył minister spraw zagranicznych Petro Poroszenko. Do zdarzenia miało dojść 18 grudnia na podlondyńskim lotnisku Luton. Pasażerowie opóźnionego o trzy godziny rejsu do Kijowa siedzieli już w samolocie, gdy kapitan poinformował, że lot zostaje odwołany. Kiedy ludzie zaczęli protestować, załoga wezwała policję z psami. Wobec najbardziej opornych zastosowano gaz łzawiący. "Przyczyny odwołania lotu nie podano. Lotnisko Luton i (podkijowski) Boryspol działały w tym czasie normalnie. Z samolotem również wszystko było w porządku. Na naszych oczach weszli do niego inni pasażerowie, którzy odlecieli do Poznania. Oznacza to, że linie Wizz Air zdecydowały, iż polski rejs jest dla nich ważniejszy od ukraińskiego, nie zważając, że kolejny lot na Ukrainę zaplanowano dopiero za kilka dni" - relacjonowali oburzeni pasażerowie, cytowani na stronie internetowej kijowskiego dziennika "Dieło". Linie lotnicze Wizz Air nie zareagowały dotychczas na opublikowane w mediach zarzuty.