- Emigranci, Polacy którzy wyjechali za chlebem, za pracą, chcą głosować, jest zapowiedź dużej frekwencji wyborczej. Kiedy wizytowałem środowiska Polaków w Wielkiej Brytanii i Irlandii, to stwierdziłem, że chęć głosowania wyraża bez porównania więcej ludzi, niż przewidują możliwości organizacyjne, jakie stwarza im polski rząd - powiedział Tusk podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Gdańsku. Przywołał szacunki, według których w Irlandii uprawnionych do głosowania Polaków jest od 180 do 280 tysięcy osób, a mają oni do dyspozycji dwa punkty do głosowania; w Wielkiej Brytanii uprawnionych jest od 1 miliona do 1 miliona 800 tysięcy, a ci mają - jak mówił - do dyspozycji 18 punktów do głosowania. Tusk powołał się na brytyjskie badania, według których możliwa jest druga fala emigracji. - Brytyjczycy przewidują, że może ona osiągnąć rozmiary podobne do tej pierwszej fali, a przypominam, że w ostatnich dwóch latach wyjechały dwa miliony ludzi za chlebem. (...) Dzisiaj decyzja wyborcza może rozstrzygnąć o tym, ilu kolejnych, szczególnie młodych ludzi, wyjedzie z Polski za chlebem - powiedział Tusk. Szef PO zaznaczył, że celem emigracji już nie będą tylko wyspy brytyjskie czy USA, ale np. Czechy czy Niemcy, gdzie na pracę będą mogli liczyć polscy fachowcy w większej, niż do tej pory skali. - Dzisiaj Polacy są gotowi budować czeski cud gospodarczy, odkrywają tam większe szanse dla siebie (...), bo nie znajdują tej nadziei w Polsce - podkreślił Tusk.