Dlaczego Donald Tusk już teraz zapowiada rekonstrukcję rządu? Dlaczego zapowiada zmiany, to akurat jasne: bo kiepscy ministrowie w tym rządzie się znaleźli. Powraca jednak w takim razie pytanie, dlaczego właśnie ich mianował, bo przecież ich znal. Donald Tusk nie był przygotowany - personalnie - do nowej dla niego sytuacji rządzenia. Zabrakło wyraźnych kryteriów i wyrazistych postaci. Nie widzę tych postaci, poza może Radosławem Sikorskim, o których dużo wcześniej dałoby się powiedzieć: będzie ministrem i się do tego nadaje. Co się wyłoni z rekonstrukcji? Lepsza ekipa rządowa? Rząd byłby mocniejszy, gdyby zastosowano merytoryczną zasadę doboru. Nic jednak nie wskazuje na to, żeby tak się stało, skoro konstrukcja obecna łączy kryterium lojalności z... powiedzmy cieniem fachowości. Nie wiem, kogo premier chce wymienić: ministrów zdrowia, edukacji, pracy... ...o nich rzeczywiście mówi się najczęściej, że odejdą. Nie wiemy jednak, na kogo zechce ich wymienić. Brak jasnej koncepcji personalnej widać po powołaniu Jacka Cichockiego na sekretarza stanu do spraw bezpieczeństwa w kancelarii. Nawet nowy prezes spółki, który ma koordynować przygotowania do Euro 2012 wydaje się wyjęty z kapelusza. Paru równorzędnych fachowców od sportu i biznesu znaleźć można wśród młodych posłów PO. Tylko rola Grzegorza Schetyny w tej ekipie wydaje się oczywista. Wicekról czy raczej palatyn? Grzegorza Schetynę nazwałbym raczej wielkim wezyrem przy założeniu, ze sułtanem pozostaje Tusk. Nie jest zastępcą, ale zachowuje niezależność i samodzielność w decyzjach. Innym jej brakuje? Po innych widać, ze nie mają doświadczenia politycznego w rządzeniu. Najwięcej powodów do kryzysów przysparzają sami ministrowie. Minister zdrowia nagle zapowiada dofinansowanie zapłodnienia in vitro, czym naraża całą ekipę i formację na spór z Kościołem, a nie tylko z opozycją. Katarzyna Hall mówi, że będzie matura z religii, co inni natychmiast dementują. Gdy tacy ministrowie próbują coś samodzielnie powiedzieć - wystawiają od razu kierownictwo rządu na kłopoty. Ministrowie infrastruktury czy finansów publicznie nie istnieją, Aleksander Grad od skarbu wydaje się operatywny, ale mało widoczny. Dlatego Tusk może mieć zaufanie tylko do Schetyny, Sikorskiego, może Zdrojewskiego, że nie przysporzą mu problemów. Ale pogłoski o odwołaniu Sikorskiego też już słyszałem. A także o dymisjach Bogdana Klicha z MON, Barbary Kudryckiej z resortu szkolnictwa wyższego, najczęściej jednak Ewy Kopacz, czasem nawet Zbigniewa Ćwiąkalskiego? Nie chodzi tylko o ocenę pracy ministrów. Jeżeli Donald Tusk wcześniej uważał, że Ewa Kopacz nadaje się na swoją funkcję, chociaż znał jej styl pracy i charakter - a wiemy, że znał - to dziś jej odwołanie może śmiesznie wyglądać. Sikorski, pozbawiony samodzielności wydaje się osobą z innego kręgu. To, ze dziś w Afganistanie polskim żołnierzom brakuje wszystkiego - od butów po hummery - stanowi efekt zaniechań Sikorskiego, a nie Aleksandra Szczygły. Z kolei jeśli mowa o Klichu, można zauważyć, że wciąż nie znamy harmonogramu wycofania wojsk polskich z Iraku. A w Afganistanie nasi żołnierze obejmują najtrudniejszą strefę, w sytuacji gdy możemy tylko przewidywać, kto będzie od przyszłego roku rządzić Ameryką i jaką strategię przyjmie. Barbara Kudrycka z pewnością nie cieszy się wielkim mirem w środowisku naukowym. Co do Ćwiąkalskiego mogę być pewien, że Tusk nie może go odwołać, dopóki tak ostro jest atakowany przez PiS. W odniesieniu do tej ekipy sprawdza się jednak powiedzenie Kubusia Puchatka, że im bardziej zaglądał do środka, tym mniej wiedział, co tam jest...