Hula w niecodziennych okolicznościach znalazł się w drugiej serii, mimo porażki w parze z Wolnym i słabiutkiego skoku, który plasował go w połowie czwartej dziesiątki. Jednak dyskwalifikacja kolegi sprawiła, że to Hula awansował do serii finałowej, o czym dowiedział się udzielając wywiadów po skończonym, jak się wydawało, dla siebie konkursie. Po skokach na 113,5 i 124,5 m Hula zajął 30. pozycję na inaugurację Turnieju Czterech Skoczni. - W finale musiałbym oddać najlepszy skok zimy, żeby o coś powalczyć, bo strata była bardzo duża - podkreślił. - Szczerze, to czuję ulgę, bo ten drugi skok pokazał, że ten pierwszy to był wypadek przy pracy. Powinny być dwa takie a nie jeden i tylko dzięki szczęściu, a nieszczęściu Kuby, jestem w drugiej serii. Szkoda, bo Kuba mógłby walczyć o lepszą pozycję - mówił Hula. Nasz skoczek nawiązał też do dyskwalifikacji Wolnego. - W tym sezonie jest tak, że bardzo ostro nas kontrolują, dyskwalifikacji było sporo. Pewnie jakieś minimalne niedopatrzenie - powiedział. Zapytaliśmy, czy skoczkom podczas coraz częstszych i bardziej skrupulatnych kontroli towarzyszą wielkie nerwy? - Przy kontroli zawsze jest stres, bo nie wiadomo, co zmierzy kontroler, czy na coś nowego nie wpadnie. Chociaż staramy się wszystko kontrolować na bieżąco i być fair. Zawsze jest trochę stresu, czy na pewno wszystko sprawdziliśmy - powiedział nasz skoczek. Z Oberstdorfu Waldemar Stelmach