W piątkowych kwalifikacjach na Bergisel w Innsbrucku Kot zajął 39. miejsce po skoku na 117 m. Awans do konkursu, czasem druga seria - to na razie wszystko, na co stać w tym sezonie naszego skoczka. Jak wygląda sytuacja z jego skokami? - Niestety stabilnie. Pocieszające jest to, że zacząłem z niezłego poziomu z Garmisch-Partenkirchen. Nie było znów problemu z pierwszym nieudanym skokiem i później budowania czegoś. Niestety, na tym poziomie to zostało. Brakło czegoś, żeby zrobić krok naprzód - mówił Kot po piątkowych skokach w Innsbrucku. Odległa pozycja w piątek sprawiła, że w sobotę rywalem Polaka w parze KO będzie rozkręcający się ze skoku na skok Niemiec Markus Eisenbichler. - W systemie KO na pewno nie będzie łatwo, patrząc na przebieg kwalifikacji - podkreślał nasz skoczek, jeszcze nie znając sobotniego przeciwnika. Kot upatruje szans w skoczni Bergisel, na której zajmował już piąte i 10. miejsce podczas Turnieju Czterech Skoczni. - To jest specyficzna skocznia, gdzie wszystko może się zdarzyć. W sobotę pewnie dojdzie do tego wiatr i każdy scenariusz jest możliwy. Pamiętam takie scenariusze, w których 104 metry dawały awans, bo obaj zawodnicy w parze mieli bardzo złe warunki - przypomniał drużynowy mistrz świata i medalista olimpijski. - Trzeba walczyć. Na tej skoczni drobne zmiany u mnie mogą spowodować duży przeskok - dodał. Niestety, prognozy pogody na sobotę, jak wspomniał nasz skoczek, nie są wymarzone i konkurs może być bardziej loteryjny niż zawody w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen. Może wiać z siłą trzech metrów na sekundę, spodziewane są też niewielkie opady śniegu lub śniegu z deszczem. Z Innsbrucku Waldemar Stelmach