Kubacki dokonał niewiarygodnego wyczynu. Dołączył do elitarnego grona polskich zwycięzców Turnieju Czterech Skoczni, w którym dotąd byli tylko Adam Małysz i dwukrotny zwycięzca Kamil Stoch. Na ostatni konkurs do Austrii kibicować liderowi turnieju przyjechała żona Marta, którą Dawid poślubił w minionym roku. Na skoczni zjawił się też tata skoczka, Edward. - Nie wiedziałem, że przyjechali, aż do momentu, gdy jadąc na skocznię, wypatrzyłem w mieście ich samochód. Rzucił mi się w oczy - mówił uszczęśliwiony triumfator turnieju. - Wiedziałem, że ktoś przyjechał, ale nie wiedziałem kto - dodał. - Żona wracała wczoraj z plebiscytu "Sportowca Roku", więc myślałem, że może jej tutaj nie być, ale ktoś z rodziny przyjechał. Nagle okazało się, że jest razem z tatą - opowiadał Kubacki. Podczas serii próbnej żona skoczka chowała się za dziennikarzami, by nie rozpraszać męża, przechodzącego tamtędy po swoim skoku. - Chowali się przede mną, ale specjalnie nie wypatrywałem. Skupiłem się na tym, co mam zrobić - mówił nasz skoczek. - Jeśli chodzi o rodzinę, miło jest na dole się z nimi pocieszyć, ale tam na górze jestem sam z tym, co mam zrobić - podkreślił Kubacki, który przy wsparciu rodziny wygrał poniedziałkowy konkurs i zgarnął złotego orła za triumf w całym turnieju. Z Bischofshofen Waldemar Stelmach