W przeciwieństwie do treningów całą serię kwalifikacyjną udało się rozegrać z jednej belki startowej. Kubacki skoczył 127 m. O włos wyprzedzili go najgroźniejsi rywale w walce o złotego orła w TCS. Piąty był Ryoyu Kobayashi (130 m), lepszy od Polaka o 0,1 pkt, a trzeci Karl Geiger (131,5 m), który wyprzedził Kubackiego o punkt. Obaj skakali jednak przy korzystniejszym wietrze. Kwalifikacje wygrał niespodziewany triumfator konkursu w Ga-Pa Marius Lindvik, który skoczył 131,5 m. Młody Norweg ma wielką ochotę zbliżyć się do prowadzącej trójki i powalczyć o podium w turnieju. W sobotnim konkursie rywalem Kubackiego w pierwszej serii będzie Austriak Daniel Huber. Tuż po kwalifikacjach, gdy Kubacki rozdawał autografy, mały kibic z Polski rzucił do niego "Kamil Stoch będzie pierwszy, a ty drugi". Próbowaliśmy dopytać skoczka o całą sytuację. - Słyszeliście, to po co pytacie? - śmiał się Kubacki. - Jutro sobie podejdę do tego na spokojnie i będę robił swoje, bo to jest najważniejsze. Udowadniać chyba nikomu nic nie muszę - dodał. - Skoki treningowe były całkiem w porządku, kwalifikacyjny wydawał mi się nawet trochę lepszy. Mam świadomość, że to nie jest jeszcze szczyt moich możliwości - podkreślił niespełna 30-letni zawodnik. W szczegóły techniczne swoich skoków nie chciał się wdawać. - Powiem, jak pogadam z trenerem. Gdybym wiedział wszystko po wylądowaniu, na co byłby mi potrzebny trener u góry? Kubacki nigdy nie osiągał dużych sukcesów indywidualnie na Bergisel, nie wskakując do pierwszej dziesiątki w Pucharze Świata czy na mistrzostwach świata. Ale... - Nieraz się z tą skocznią dogadywałem. Tutaj skaczemy nie tylko na zawodach, ale i trenujemy. Dla mnie to jest skocznia jak każda inna - powiedział. W sobotę o 14.00 w Innsbrucku rozpocznie się trzeci konkurs Turnieju Czterech Skoczni. Z Innsbrucku Waldemar Stelmach