Turniej Czterech Skoczni rozpoczęty. Wśród "Biało-Czerwonych" "najciekawiej" zaczął go właśnie Wolny, który w pierwszej serii treningowej wylądował na 93,5 m i zajął przedostatnie, 70. miejsce. W sytuacji, do jakiej doszło, rezultat zszedł oczywiście na dalszy plan, a najważniejsze jest to, że ratujący się wszelkimi sposobami przed groźnym upadkiem Polak wylądował cały i zdrowy. - Od razu po wyjściu z progu odpięła mi się kostka z tyłu i leciałem na samym zabezpieczeniu - opowiadał Wolny, którego dodatkowe zabezpieczenie w postaci specjalnej linki uratowało przed wypięciem narty w powietrzu. - Było to trochę niebezpieczne, ale wiemy, czemu ona się odpięła i poprawiliśmy to na następne skoki - mówił nasz skoczek. No właśnie. A dlaczego się odpięła? - Już w Klingenthalu przy lądowaniu było tak samo z tego samego powodu. Ale to ja chciałem, żeby tak były zmontowane wiązania - zaskoczył Wolny. - Natomiast teraz już wiem, że nie chcę, żeby były tak zmontowane - dodał szczerze, ale z uśmiechem nasz zawodnik. - Od razu to poczułem, strzeliła mi mocno narta, nie miałem nad nią w ogóle kontroli, zacząłem uciekać w lewo. Było ciekawie - opisywał swoje perypetie na inaugurację weekendu w Oberstdorfie. Po poprawieniu sprzętu Wolny wylądował o 25 metrów dalej w drugiej serii treningowej, a nieudany pierwszy skok powetował sobie w kwalifikacjach, gdy pofrunął w korzystnych warunkach aż na 135 m. - Drugi skok był trochę zachowawczy, mimo że z wiązaniem było już wszystko ok. Trzeci był taki, na jaki mnie stać przy dobrych warunkach - podsumował Wolny. W niedzielnej pierwszej serii konkursowej dojdzie do bratobójczego pojedynku w systemie KO. W jednej parze spotkają się Wolny i Stefan Hula. Do zawodów awansował komplet sześciu Polaków. Z Oberstdorfu Waldemar Stelmach