Kubacki po skokach na 133 i 120,5 m przegrał tylko z rewelacyjnym Norwegiem Mariusem Lindvikiem. Obaj zanotowali identyczne odległości w obu seriach oraz otrzymali identyczną punktację za styl. Norweski skoczek wygrał o 1,3 pkt tylko ze względu na minimalnie większą rekompensatę za wiatr. - Na skoczni dobrze, w grze w Pokemony też dobrze, bo już zdążyliśmy dziś zrobić rajd razem z Piotrkiem (Żyłą - red.) - śmiał się Kubacki w nawiązaniu do pozasportowych pasji. W pierwszej serii Kubacki odpalił "petardę" i poszybował na 133 m. Dorównał mu jedynie Lindvik. - Skok w pierwszej serii był naprawdę dobry. Trener też to potwierdził. Tak chciałbym wykonywać każdy skok. Druga seria pokazała mi, że jest jeszcze trochę pracy przede mną - mówił z pokorą Kubacki. W serii otwierającej do dalekiego lotu nasz skoczek dołożył efektowny telemark. Za ten skok otrzymał od sędziów pięć "19", ale nie zawsze jest oceniany tak wysoko. - Jeszcze jakby sędziowie zaczęli bardziej doceniać ten telemark, byłoby fajnie - powiedział. W serii finałowej Polak i Norweg znów szli łeb w łeb, lądując na 120,5 m. Nie pomogły im też warunki. - W drugiej serii podszedłem na spokojnie, ale skok nie był taki, jakiego bym chciał. Czułem, że mógł być lepiej wykonany i rezultat mógł być lepszy. Mimo wszystko będę zadowolony z tego dnia. Drugie miejsce jest w porządku - ocenił Kubacki. Na czym polegał błąd w drugiej serii? - Wiem, ale nie powiem - stwierdził. Do ostatnich zawodów w Bischofshofen Kubacki przystąpi z pozycji lidera. Czy łatwo będzie zachować spokój? - Jeszcze nie wiem, ale jestem pewien, że sobie z tym poradzę. To, że jestem liderem, to moja korzyść, ale to nic nie zmienia w kwestii mojego przygotowania się do konkursu. Tego się trzymam od początku turnieju i dobrze to wychodzi. Nie zamierzam sobie presji nakładać, ani przejmować się presją, którą inni próbują na mnie nałożyć - powiedział. - A teraz zaczynam się robić niespokojny, bo jestem głodny. Obiadu dzisiaj nie dali, a tu jeszcze ciągają po konferencjach - dodał z humorem. - Rywalizacja z Lindvikiem? To nie będzie konkurs jak każdy inny, ale podejście będzie takie samo. Nie okładamy się pięściami tylko idziemy pokazać na skoczni to, co potrafimy - podkreślił nasz zawodnik. Decydująca odsłona Turnieju Czterech Skoczni rozegra się na skoczni w Bischofshofen, której właśnie Kubacki od roku jest rekordzistą po skoku na 145 m. Zajął tam wówczas drugie miejsce. - Wspomnienia mam pozytywne. Pojadę tam z uśmiechem na ustach, ale ze świadomością, ile pracy mnie czeka przez te dwa dni - podsumował. Już w niedzielę w Bischofshofen treningi i kwalifikacje, a w poniedziałek ostatni konkurs Turnieju Czterech Skoczni. Z Innsbrucku Waldemar Stelmach