Kubacki w każdym z dotychczasowych konkursów stawał na podium. Po zawodach w Innsbrucku zajął fotel lidera turnieju, mimo że nie odniósł żadnego zwycięstwa, a Lindvik triumfował już w dwóch konkursach. Przewaga Polaka nad Norwegiem wynosi 9,1 punktu, co w przeliczeniu daje 5,05 metra. Problem polega na tym, że w skokach nigdy nie było możliwe proste przeliczanie metrów na punkty, gdyż do łącznej oceny za skok zawsze doliczano noty sędziowskie. Od lat w skokach obowiązuje też system przeliczników za korzystny, bądź niekorzystny wiatr, a także za ewentualną zmianę belki startowej w trakcie zawodów. To zbyt wiele warunków, żeby z całą pewnością stwierdzić, jak daleko trzeba skoczyć, by pokonać rywala. Tak czy inaczej odległość wciąż pozostaje główną i najważniejszą częścią składową punktacji skoku. Bawiąc się w przeliczanie punktowej przewagi Kubackiego nad rywalami w przewagę metrową, warto zauważyć, że nie jest ona aż tak duża, biorąc pod uwagę dwie serie konkursowe. Niedaleko za wspomnianym Lindvikiem czają się Karl Geiger i Ryoyu Kobayashi. Przewaga Kubackiego nad Niemcem to 7,4 m (13,3 pkt), a nad Japończykiem - 7,6 m (13,7 pkt). To straty nie do odrobienia? Taką nadzieję mają polscy fani skoków. Nie wydaje się, by do walki o triumf w turnieju mógł włączy się ktoś jeszcze. Austriak Stefan Kraft traci do Polaka 17,8 m (32,1 pkt), a Niemiec Stephan Leyhe 27,9 m (50,9 pkt). Dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej zajmuje Piotr Żyła, 15. jest Kamil Stoch, 31. - Maciej Kot, 37. - Stefan Hula. Jakub Wolny nie punktował w żadnym z konkursów i nie zakwalifikował się także do finałowych zawodów. Z Bischofshofen Waldemar Stelmach