Niedzielny konkurs w niemieckim Oberstdorfie zainaugurował 68. Turniej Czterech Skoczni. Wygrał Japończyk Ryoyu Kobayashi. Trzeci był Dawid Kubacki a piąty Piotr Żyła. 19. lokatę zajął Kamil Stoch. - Niedowiarkowie twierdzili, że w tym sezonie tylko Kamil broni honoru polskiej drużyny. Ale jak widać nie do końca tak jest, skoro Dawid zajął trzecie miejsce, a Piotrek piąte. Forma chłopaków może nie jest jeszcze stabilna, ale stać ich na dużo i potrafią walczyć. Brakuje im tylko błysku i czasem trochę szczęścia - powiedział nam Małysz. - Konkurs w Oberstdorfie był na tyle optymistyczny w wykonaniu Piotrka i Dawida, że, mam nadzieję, tak pójdzie dalej - dodał. Małysz zaznaczył, iż ma pewną satysfakcję z faktu, że Kubacki i Żyła zamknęli usta krytykom. - Cieszę się, że nasi zawodnicy niektórym utarli nosa. Zwłaszcza może oczy przejaśniały tym, którzy twierdzili, że w polskiej drużynie jest duży problem - podkreślił. Z naszej czołowej trójki najgorszy wynik w Oberstdorfie zanotował Stoch. Z dużą stratą ciężko będzie mu włączyć się do walki o triumf w turnieju. Czy to oznacza, że teraz to Kamil ma największy problem? Małysza nieco irytuje takie podchodzenie do sprawy. - Gdy wygrał Kamil, wszyscy mówili, że jest kryzys, bo inni nie dostali się do "30". Gdy teraz dobrze wypadli Dawid i Piotrek, mówi się, że Kamil ma kryzys - odparł. Obecny sezon w skokach, choć bywały już podobne, stoi pod znakiem walki z pogodą. Nie wszędzie jest naturalny śnieg, ale największą zmorą zawodników jest wiatr, utrudniający sprawiedliwe rozegranie konkursu niemal na wszystkich skoczniach. Polscy skoczkowie też czasem przegrywają z pogodą. - Dziś skoki są tak dziwną dyscypliną, szczególnie z powodu częstych wiatrów podczas zawodów, że nie da się wskazać stuprocentowego faworyta oraz stwierdzić, który zawodnik ma superformę, a który nie. Pogoda często wypacza wyniki - nie ukrywa Małysz. - My nie jesteśmy od wiatru, nie przewidujemy, jaki on będzie. Tak naprawdę trener ma parę sekund na to, żeby dać zawodnikowi sygnał do startu. W jakich warunkach zostanie on puszczony przez Borka Sedlaka, asystenta Waltera Hofera, to już nie od nas zależy. Czy ma dobrze, czy źle, w ciągu dziesięciu sekund trzeba dać mu sygnał do startu - mówi o bezradności trenerów czterokrotny mistrz świata. Wiele osób krytykuje, obecny w skokach od dawna, system przeliczników za wiatr. Przed laty nie było przecież przeliczników, a i tak wygrywali najlepsi. Gdy w wielkiej formie był chociażby Małysz, wygrywał konkurs za konkursem, bez względu na wiatr z przodu czy z tyłu. Nasz mistrz tłumaczy, na czym polega wielka zmiana w skokach. - Przy dzisiejszym sprzęcie - wąskie kombinezony, krótkie narty ze względu na wagę, a także niskie rozbiegi - różnica między wiatrem z przodu i z tyłu albo ciszą i lekkim wiatrem jest potworna. Kiedyś było inaczej, gdy kombinezony były grubsze, a narty dłuższe. Zawodnik był zdecydowanie wolniejszy w powietrzu, bo opór był większy, i to powodowało, że przedni czy tylny wiatr - oczywiście nie za silny - nie sprawiał wielkiej różnicy zawodnikom - wyjaśnił Małysz. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne konkursy Pucharu Świata uda się rozegrać w stosunkowo sprawiedliwych warunkach, bo już w Oberstdorfie nie było z tym najgorzej. Turniej Czterech Skoczni nabiera rozpędu. Już we wtorek treningi i kwalifikacje w Garmisch-Partenkirchen, a dzień później tradycyjny konkurs noworoczny. Z Garmisch-Partenkirchen Waldemar Stelmach