W starciach 24 osoby odniosły obrażenia, w tym sześciu policjantów - poinformował szef policji w Stambule Selami Altinok. Według stambulskiego przedstawiciela organizacji Reporterzy bez Granic (RSF) zatrzymanych zostało pięciu dziennikarzy, a jeden został ranny. Plac Taksim jest tradycyjnym miejscem wieców tureckiej lewicy m.in. w Święto Pracy. W 2013 roku był też centralnym miejscem masowych protestów przeciwko ówczesnemu premierowi, a obecnie prezydentowi Recepowi Tayyipowi Erdoganowi. Około tysiąca demonstrantów zebrało się w piątek w dzielnicy Besiktas. Próbowali, mimo zakazu władz, przemaszerować na Taksim, położony kilka kilometrów dalej. Policja użyła armatek wodnych, demonstranci odpowiedzieli kamieniami i racami. Według AFP z policjantami starły się grupki aktywistów skrajnej lewicy. Na otoczonym hotelami i kawiarniami placu Taksim, zwykle wypełnionym ludźmi, stały w piątek pojazdy policyjne i karetki pogotowia. Według mediów wokół placu rozlokowano 10 tysięcy policjantów. Prezydent Erdogan wydał oświadczenie, w którym napisał, że 1 maja powinien być obchodzony "w świątecznym nastroju i bez prowokacji". Partie opozycyjne i związki zawodowe wzywały władze, by cofnęły zakaz wstępu na Taksim. Plac ten jest miejscem symbolicznym od 1977 roku, kiedy podczas pierwszomajowej demonstracji zginęły tam 34 osoby. - Ludzie chcą informować o swoich problemach, ale rząd nie chce, by o tych problemach mówiło się przed wyborami - powiedział agencji Reutera polityk opozycji Mahmut Tanal, mając na myśli zapowiedziane na czerwiec wybory parlamentarne. Erdogan liczy na przytłaczające zwycięstwo w wyborach swej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), co umożliwiłoby zmianę konstytucji i wzmocnienie pełnomocnictw prezydenta.