Gdyby doniesienia się potwierdziły, byłaby to pierwsza taka zbiorowa deportacja od wybuchu syryjskiego konfliktu w marcu 2011 roku. W środę uchodźcy obrzucili kamieniami funkcjonariuszy, którzy w odpowiedzi użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych w obozie dla uchodźców w pobliżu miasta Akcakale. Przedstawiciel administracji obozu powiedział, że uchodźcy, których deportowano, zostali w czasie niepokojów nagrani przez kamery przemysłowe. - Zostało deportowanych 600-700 ludzi. Służby bezpieczeństwa przeglądają nagrania i jeśli zobaczą na nich kogoś jeszcze, też zostanie odesłany" - dodał ten informator. Inne źródła w regionie mówią o ok. 400 deportowanych. Z kolei tureckie MSZ zaprzeczyło, by syryjscy uchodźcy byli przymusowo odesłani do kraju z obozu; resort dodał, że od środy wieczorem 50-60 osób wróciło do Syrii dobrowolnie. - Niektórzy z nich mogli być zamieszani w środowe prowokacje, ale wrócili z własnej woli - oświadczył w czwartek rzecznik MSZ Levent Gumrukcu. Wcześniej doniesienia o deportacji dementował anonimowy przedstawiciel tureckiego rządu, tłumacząc, że przeczyłoby to zasadom obowiązującym w Turcji w sprawie udzielania schronienia Syryjczykom uciekającym przed wojną domową. Dodał, że do kraju wrócili "prowokatorzy". Agencja Reutera odnotowuje, że w obozach dla uchodźców w Turcji Syryjczycy mają zapewnione trzy ciepłe posiłki dziennie, czyli lepsze warunki niż w innych sąsiednich krajach; nasilającym się problemem jest natomiast przeludnienie obozów. Wojna w Syrii przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada wkroczyła właśnie w trzeci rok. ONZ szacuje, że zginęło około 70 tys. ludzi. Ponad milion zdecydowało się na ucieczkę z kraju.