Ferhat Yildiz próbował z odległości trzech metrów zastrzelić Erdogana po wiecu rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w dzielnicy Sultanbeyli w europejskiej części Stambułu. Według mediów zamachowiec pociągnął za spust, lecz pistolet nie wystrzelił. Ochroniarze Erdogana chwilę później obezwładnili napastnika. Oskarżony tłumaczył przed sądem swoje działanie jako "gest protestu" i twierdził, że nie miał zamiaru zabić obecnego prezydenta Turcji. - Zbliżyłem się do niego, gdy przechodził z innymi ludźmi koło mnie. Z miejsca, w którym stałem nie było możliwości zaatakowania go. Żałuję tego co zrobiłem, lecz był to jedynie gest protestu - wyjaśniał Yildiz. Prokurator żądał dla mężczyzny 26 lat więzienia, jednak sędzia wymierzył łagodniejszą karę, gdyż próba zamachu skończyła się niepowodzeniem. Opozycja zarzuca Erdoganowi zapędy autorytarne. W marcu media donosiły, że prezydent polecił, by posiłki i napoje trafiające na jego stół badano pod kątem szkodliwych substancji. Nad zdrowiem szefa państwa tureckiego przez całą dobę czuwa zespół lekarzy. Zobacz też: "Turcja zlekceważy rezolucję PE na temat masakry Ormian"