W nocy nadal trwały negocjacje z porywaczami, bowiem brytyjskie przepisy nie przewidują możliwości zezwolenia na odlot porwanych samolotów. Tak więc albo uda się konflikt rozwiązać pokojowo, albo do akcji będą musieli wkroczyć żołnierze elitarnej jednostki SAS, zgromadzeni w pobliżu samolotu stojącego na podlondyńskim lotnisku Stansted. Samolot stoi w Stansted od poniedziałku wieczorem. Wcześniej zwolniono 23 pasażerów, ośmioro odzyskało wolność już w Stansted. Samolot otacza kilkuset policjantów i żołnierzy, także wozy bojowe i snajperzy. Kim White z policji przyznała, że pasażerowie cierpią na dolegliwości żołądkowe z powodu trzydniowej gehenny na pokładzie samolotu. Wysłano już lekki i odżywki dla pasażerów, a także agregaty klimatyzacyjne i prądotwórcze. Porywacze nadal domagają się zwolnienia z afgańskiego więzienia Ismaela Chana, weterana walk z Armią Radziecką w latach 80., potem walczącego z rządzącymi w Kabulu talibami, aresztowanego przez nich w 1997 roku. Legalny rząd afgański potępia porwanie i nie zgadza się na żądania porywaczy, co nie zmienia sytuacji pasażerów samolotu. - Mimo to ludzie zachowują się racjonalnie. Większość z nich nie widzi sensu, by panikować, bo to i tak nie zmienia ich sytuacji. Pasażerowie mają do nas zaufanie i czekają na wynik negocjacji - wyjaśniają policjanci brytyjscy.