Wszystko zaczęło się pod gliwickim dworcem kolejowym. Tu Duniek spotkał Ryżego, kumpla z dawnych lat. Obaj poznali się przed dwoma laty w raciborskim więzieniu. Siedzieli w jednej celi. Razem z nimi był jeszcze jeden. Bolek ze Szczygłowic, stary garus recydywista. Chciał chłopaków ustawić. Na dzień dobry rzucił im ręcznik pod nogi. Ale Duniek mimo młodego wieku nie dał za wygraną. Powiesił Bolka na pasku nogami do góry i przypalał papierosem. Wtedy Ryży po raz pierwszy zobaczył, jak Duńkowi twarz jaśnieje z rozkoszy. Od razu poczuł, że nie ma z nim żartów. - Wiesz, mam na oku kwadraty. Małe mieszkanie na Zwycięstwa. Maja kupę hajcu do zgarnięcia. On wyjechał na tydzień. Pewna sprawa. Kobitka jest do opanowania. Możemy działać od razu. Najlepiej teraz, bo do południa nikogo w kamienicy nie ma. Duńkowi właśnie kończyła się kasa. Nie zastanawiał się długo. Przystał na propozycję Ryżego. Razem poszli na Zwycięstwa. - Zadzwoń i powiedz, że jesteś kolporterem reklamówek - radził Ryży. - Stul pysk. Ja ci już pokażę jak się robi skok - zgromił kolesia Duniek, po czym nacisnął dwa razy na dzwonek. - Słucham? - zabrzmiał kobiecy głos. - Poczta, proszę otworzyć. Przed bandytami drzwi stanęły otworem. - No to hop! Ale będziesz robił, co ci każę. Bez głupich numerów - groźnie zabrzmiało polecenie Duńka. Niespełna trzy minuty później zakneblowana kobieta siedziała przywiązana do kaloryfera w kuchni. - No ruchy po mieszkaniu, ruchy. Szukaj w barku, w szafach, pod dywanem - popędzał partnera Duniek. - A ty kiciu. Bądź grzeczna, bo jak nie, to wujaszek zrobi kuku - spokojnie wyszeptał w stronę drżącej ze strachu kobiety. Nerwowe przeczesywanie mieszkania trwało ponad kwadrans. Sprawcy nie znaleźli nawet złamanego grosza. - Ręce sobie człowiek urobi i co z tego jest - Duńka z minuty na minutę zaczęły brać coraz większe nerwy. Starał się jednak trzymać je na wodzy. Odwiązał dziewczynę i posadził na tapczan. - No to sobie teraz pogadamy na spokojnie, co? - padła propozycja nie do odrzucenia. Półprzytomna ofiara napadu przeraźliwym wzrokiem spojrzała napastnikowi w oczy. - Powiedz grzecznie wujaszkowi, gdzie trzymasz kasę. Jak powiesz, to wujek sobie pójdzie, a jak nie powiesz to... Wujek nie lubi głupich dziewczynek i łatwo się denerwuje - Duniek chwycił wystraszona kobietę za włosy i energicznie szarpnął. - W kredensie w kuchni jest jakieś pięć tysięcy złotych w żółtym garnku. Zabierajcie i idźcie w cholerę, ale mnie zostawcie. Więcej nie mam. Mąż zabrał - wycedziła przez zęby. Ryży ruszył w stronę kuchni. - No. Mam te pięć. Spadamy Duniek - krzyknął do kompana. - Nigdzie durniu nie spadamy. To miał być skok na parę baniek, a nie na piwo. I zamknij gębę, bo mała na pewno coś jeszcze trzyma w skarpecie. - Zgadza się, kotuniu? Na moment zapanowała cisza. - Moja cierpliwość się kończy - zagroził Duniek wydobywając z kieszeni kurtki sprężynowy nóż. - W szufladzie meblościanki są jeszcze czeki. Bierzcie. Więcej nic nie mam. Przysięgam! - zaklinała przez łzy kobieta. - A biżuteria? - wyjąkał Ryży. - Jest w szufladzie obok. - No tego już za wiele. Grasz na czas szmato - krzyknął Duniek uderzając dziewczynę z całej siły pięścią w twarz. Obaj napastnicy zaczęli w pośpiechu opróżniać szuflady. Potem opuścili mieszkanie i pobiegli w stronę przystanku. Stamtąd tramwajem dotarli do mieszkania Duńka. Na klatce schodowej spotkali Zośkę, jego dziewczynę. - Czułem, że wykroi się dziś jakaś balanga. Jestem przy kasie. Będzie wesoło. No to słuchajcie. Ryży leci po zakupy, a ty Zocha zrobisz jakieś papu. Gra? No pytam, bo was wszystkich po kątach porozstawiam?! - Duniek stawał się coraz pewniejszy siebie, wyraźnie przy tym lekceważąc Ryżego. Ten z kolei czuł wyższość swego więziennego współbrata, ale jego ton przestawał mu się podobać. Jeszcze tego samego wieczora w gościnę do Duńka wpadli trzej inni kumple z gliwickiego półświatka. Towarzystwo zaczęło pić na umór. Wkrótce pękła dziesiąta flaszka. Trzeba było skoczyć po posiłki. Wybór padł na Ryżego. Miał przynieść dwie półlitrówki za jednym zamachem. Ale wrócił tylko z jedną. - Co ty sobie jaja ze mnie robisz? - rozwścieczony Duniek złapał słaniającego się na nogach rudzielca, powalił na ziemię i zaczął okładać po całym ciele gdzie popadnie do nieprzytomności. - Masz durniu. Teraz nie będziesz już musiał latać nawet po połówkę - zakpił Duniek ocierając ślady krwi z dłoni. W nocy imprezowiczom nie dawały spokoju jęki konającego mężczyzny. Więc przenieśli go do pokoju i położyli na wersalce. Tu pozostał trzy dni, podczas, gdy pijaniusieńkie towarzystwo nadal znakomicie się zabawiało. W końcu przyszedł czas odpoczynku. Goście wyszli, a doborowa para kochanków ułożyła się do snu we wspólnym łóżku. Nazajutrz Duniek obudził się z objawami kaca giganta. Pierwsze spojrzenie skierował w stronę leżącej obok niego Zochy. - Wstawaj mała i zrób coś do picia - wychrypiał. Widząc, że ta nie kwapi się dodał ostrzej: - No już zrywaj się, bo zdycham! Zośka zniknęła w kuchni i po chwili wróciła z butelką coli i ćwiartką niedopitej "żytniówki". - Duniek wyczyścił flaszkę do dna i popił colą. Zrobiło mu się normalniej. - Ty chyba nie pamiętasz, co wczoraj zrobiłeś - rzuciła zdawkowo. - A co ja takiego zrobiłem? Wypiłem morze gorzały, a potem zająłem się tobą. Nie tak było? - zapytał zdziwiony. - Tam w pokoju na tapczanie leży zakrwawiony facet. To ten, którego przyprowadziłeś w piątek po południu. Zdezorientowany Duniek wyskoczył z łóżka niczym kula armatnia. Pobiegł do pokoju i oczom nie wierzył. - Pakujemy go w dywan! No już. Tylko prędko! Wywieziemy trupa za miasto, do lasu - krzyczał bez opamiętania. Niewykluczone, że plan mordercy spełniłby się, gdyby nie to, że Zocha dała plamę. Wynosząc ciało w dywanie podwinęła jej się noga i denat wylądował na ruchliwym chodniku. Przechodnie oniemieli. Ktoś z przerażeniem w głosie zawołał: policja!!! Duniek rzucił się do ucieczki. Biegł przed siebie donikąd. W końcu zrozumiał, że nie ma szans. Wrócił się. Za wyskubaną z podszewki marynarki dychę kupił małą żytniówkę. Po czym spacerkiem powędrował w stronę najbliższego komisariatu. Zośka trafiła tam pierwsza. Sąd Rejonowy w Gliwicach skazał Andrzeja Kwapisza ps. Duniek na 25 lat więzienia. TK PRZECZYTAJ INNE HISTORIE: Historie krwią spisane Pani zabiła pana Humor z prokuratorskiej teki Zagadkowa śmierć Opowieści z piekła rodem