- Ofiary to trzej mężczyźni i kobieta - powiedziała dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego, Dorota Dygaszewicz. Wszyscy zginęli w Gdańsku. Dwóch mężczyzn utopiło się prawdopodobnie podczas próby ratowania samochodu. Ciało kolejnego odkryto dziś rano pod zwałami błota. Starszą kobietę znaleziono natomiast w jej mieszkaniu, na Orunii, w dzielnicy najbardziej dotkniętej kataklizmem. Kilkadziesiąt innych osób odniosło obrażenia. W większości były to złamania lub stłuczenia. Wielu poszkodowanych po udzieleniu im pomocy, opuściło szpital. Tymczasem sytuacja w Trójmieście normalizuje się: przywracana jest komunikacja miejska, działa coraz więcej linii tramwajowych i autobusowych. Przy powodzi pracuje 1100 strażaków. Na miejsce ściągnięto ponad 110 pomp do odprowadzania wody, a ponadto sprzęt oświetleniowy i pontony. Woda powoli opada. Deszcz na razie nie pada, ale według synoptyków dziś pogoda nie poprawi się. Przypomnijmy: od wczoraj do dzisiaj rana spadło prawie 128 litrów wody na metr kwadratowy. To dwukrotna norma miesięczna. Wylała rzeka Radunia, a ulice zamieniły się w rwące potoki. Stanęła komunikacja miejska i pociągi. Zamknięto lotnisko. Ewakuowano ponad 2 tys. osób. Straty materialne na razie trudno oszacować, ale na pewno sięgają milionów złotych. Na bieżącą pomoc poszkodowanym w powodzi rząd przeznaczył już milion złotych z rezerwy budżetowej, a władze Gdańska uruchomiły specjalne konto, na które można wpłacać pieniądze dla powodzian. O pomoc apeluje także Polski Czerwony Krzyż.