W Jaksicach (woj. małopolskie), gdzie doszło do tragicznego wypadku, pracują biegli medycy sądowej, prokurator oraz przedstawiciele komisji badania wypadków lotniczych. Podkreślają że jest jeszcze za wcześnie, by powiedzieć, co było przyczyną tragicznego w skutkach lotu. Motolotnia uderzyła w ścianę domu jednorodzinnego. W wypadku nie ucierpieli mieszkańcy domu, w który uderzyła motolotnia. - Lecący motolotnią na dość niskiej wysokości, prawdopodobnie w pobliżu linii energetycznej, próbowali wznieść się i wykonać zwrot - relacjonuje przebieg zdarzeń Tomasz Moskwa, prokurator rejonowy w Miechowie. - Niestety, to im się nie udało. Prawdopodobnie zahaczyli skrzydłem o budynek, wskutek czego motolotnia się rozbiła - dodaje prokurator. Na miejscu zginęło dwóch mężczyzn. Jeden w wieku 57, drugi w wieku 51 lat. Są to mieszkańcy niewielkiej miejscowości w powiecie miechowskim. Dokładne przyczyny tragedii nie są jeszcze znane. - Nie jesteśmy jeszcze w stanie wykluczyć, czy była to awaria sprzętu, czy błąd pilota. Musimy brać pod uwagę wiele hipotez - podkreśla Tomasz Moskwa. - Zapoznajemy się ze zniszczonym sprzętem, zbieramy materiały. Upłynie jeszcze sporo czasu, zanim będziemy mogli udzielić odpowiedzi na pytanie, jaka była przyczyna tego wypadku - akcentuje Edward Łojek z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Wiadomo już, że na pewno nie była to tak zwana "samoróbka". - Wszystkie elementy tej motolotni - silnik, wózek, skrzydło - zostały fabrycznie wyprodukowane. Z tym, że dopiero, gdy otrzymamy tak zwaną metrykę motolotni, będziemy mogli stwierdzić, czy miała ona świadectwo dopuszczenia i czy była poddana przeglądowi technicznemu, przed lotami - dodaje Łojek.