"Wszyscy przeżywamy dramat, jaki wydarzył się w Gdańsku. Samobójstwo 14 - letniej uczennicy gimnazjum nie powinno być jednak powodem do szukania prostych i jednoznacznych rozwiązań. Takich w pedagogice nie ma ze względu na złożoność i mnogość problemów. Dlatego w obliczu tej tragedii nie na miejscu są deklaracje typu "ja będę tym, który to rozwiąże". Dzisiaj polska rodzina boryka się z problemami społeczno - wychowawczymi, które wynikają z kondycji ekonomicznej kraju, braku poczucia stabilizacji, bezrobocia i łączącego się z nim zjawiska wykluczenia społecznego. Przenoszą się one za próg szkoły. Do tego dochodzą ciągłe oszczędności w sferze oświaty, których skutkiem są szkoły molochy i pogłębiające się różnice w dostępie do edukacji. W świetle tego trudno oczekiwać, że szkoła będzie jedyną receptą na wszystkie trudności, a nauczyciele zastąpią rodziców. Jako rodzice mamy czasami problemy z wychowaniem jednego dziecka, dlatego oczekiwanie, że nauczyciele wychowają trzydzieścioro kilkoro jest niemożliwym do spełnienia. Rodzice, nauczyciele i uczniowie potrzebują wsparcia np. w postaci psychologów i pedagogów. Tymczasem sytuacja pod tym względem jest tragiczna. W Polce jeden zatrudniony w oświacie psycholog lub pedagog ma pod opieką ponad tysiąc uczniów, a liczba poradni psychologiczno - pedagogicznych zmniejsza się z roku na rok. W ubiegłym roku szkolnym było ich zaledwie 557, a w województwie pomorskim, gdzie doszło do tragedii jedynie 27! Nie szukamy winnych i nie usprawiedliwiamy. Chcemy jednak stanowczo podkreślić, że nakłady na opiekę wychowawczą są w Polsce za niskie, a specjalistów i poradni jest za mało. Trzeba szybko i skutecznie poprawić dostęp do wykwalifikowanej pomocy psychologicznej tak, by każdy uczeń mógł w szkole porozmawiać o swoich problemach z pedagogiem lub psychologiem. Tego Związek Nauczycielstwa Polskiego oczekuje do Ministra Edukacji". Sławomir Broniarz prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego