Od serii rzutów karnych dzieliło nas 20 sekund. Biało-niebiescy ulegli lokalnemu rywalowi 2:3 (0:0, 1:1, 1:1, dogrywka 0:1). Kto wie, czy nie bardziej gorąco była na trybunach niż na lodzie. Bramki: 1:0 Łopuski 30:16 1:1 Mravec - Dołęga - Bomastek 38:07 1:2 Dzięgiel - Koseda 44:08 2:2 Vitek - Jurasek 58:30 2:3 Dołęga - Mravec - Bomastek 64:40 STOCZNIOWIEC: Odrobny - Wróbel, Bigos; Skutchan, Jurasek, Vitek - Skrzypkowski, Rompkowski; Urbanowicz, Rzeszutko, Jankowski - Smeja, Benasiewicz; Kostecki, Łopuski, Poziomkowski. TKH: Plaskiewicz - Dąbkowski, Buril; Bomastek, Mravec, Dołęga - Fraszko, Kubat; Marmurowicz , Koszarek, Chrzanowski - Koseda, Cychowski; Jastrzębski, Dzięgiel, Zubek. Sędzia: Porzycki (Oświęcim). Kary: po 14 minut obie drużyny. Widzów: 1500. O północy pracownicy "Olivii" przystąpili do demontażu parkietu po Eurolidze koszykarzy, a o siódmej rano w hali zgodnie z harmonogramem odbywały się zajęcia na lodzie. Także mecz PLH w żadnym wypadku nie był zagrożony. Jako to derby bywa spodziewaliśmy się walki o każdy centymetr i nieustępliwości. Tymczasem zobaczyliśmy, jak wieli respekt mają przed sobą drużyny. - Z obu stron była duża dyscyplina taktyczna. Dlatego mecz, choć twardy, nie był ani widowiskowy, ani szybki - podkreślał trener Marian Pysz, który po raz pierwszy grał w Gdańsku od zwolnienia ze Stoczniowca wiosną 2005 roku. - To była nasza najsłabsza tercja w tym sezonie. Zagraliśmy na żenującym poziomie. Powiedziałem to w szatni zawodnikom - nazywał rzeczy po imieniu Henryk Zabrocki, szkoleniowiec miejscowych. Emocje zaczęły się, gdy w drugiej tercji na trybuny weszli kibice z Torunia. Chyba po raz pierwszy podczas derby fani przeciwnych drużyn nie gwizdali na siebie, a wspierali się. A sprawił to transparent, który rozwiesili przyjezdni. Na biało-czerwonym tle można było przeczytać po polsku i angielsku: "Toruń przeprasza za Radio Maryja". Kibice Stoczniowca nagrodzili ten gest brawami, ale do niespodziewanego... ataku przystąpiła ochrona. Rozpoczęła się walka na pięści, wzajemne wydzieranie sobie transparentu. - Chodziło nam tylko o to, że transparent zasłaniał naszych reklamodawców - tłumaczył jeden z ochroniarzy. "Zostaw kibica" oraz "wywieszajcie" skandowała "Olivia", gdy trwała walka służb porządkowych z sympatykami Torunia, do której - niestety - próbowali dołączyć się pojedynczy gdańszczanie. Ostatecznie hasło zniknęło między drugą a trzecią tercją, ale nikt się nie chciał przyznać, że to on wydał decyzję o jego usunięciu. Jednak trop ewidentnie prowadzi do władz Stoczniowca... W 31. minucie niemoc strzelecką przełamał Mikołaj Łopuski, który otworzył wynik po solowej akcji. Wcześniej i później zwycięstwo stoczniowcom powinien zapewnić Roman Skutchan. - Miał on trzy stuprocentowe sytuacje i co najmniej jedną z nich powinien zakończyć golem. Dwie okazje zmarnował też Zdenek Jurasek. Trudno wygrać, gdy w takich momentach zawodzą tak doświadczeni gracze - narzekał Zabrocki. I słusznie. Przedstawmy tylko jedną sytuację, w której zawiódł lewoskrzydłowy pierwszego ataku. W 38. minucie Skutchan znalazł się sam z krążkiem w tercji rywali, gdyż ci wymieniali... obrońców. Czech położył bramkarza, ale uciekł mu krążek i nie zdołał wepchnąć "gumy" do siatki! Niewiele brakowało, aby TKH zgarnął komplet punktów. Przy stanie 0:1 goście przetrwali 40 sekund w podwójnym osłabieniu, a potem zaczęli strzelać. Na niespełna dwie minuty przed końcem drugiej tercji Przemysława Odrobnego uderzeniem w krótki róg zaskoczył Michał Mravec. Krążek zmieścił się w lukę między kolanem a ręką naszego golkipera. Z kolei 45. minucie Jacek Dzięgel włożył niemal krążek do siatki po tym jak swobodnie objechał gdańską bramkę! Podobnie jak w Toruniu, także i dziś jeden punkty dla "Stoczni" zdobył Josef Vitek. Na wyjeździe trafił on w dogrywce. Teraz zaś do nie doprowadził, zdobywając gola na 90 sekund regulaminowego czasu gry. - Remis u siebie to dla mnie zawód. Za dużo było indywidualnych popisów, za mało gry krążkiem. Nie można też łapać kar na środku lodowiska - narzekał trener Zabrocki. W dogrywce Stoczniowiec dwukrotnie naraził się na grę trzech na czterech. 84 sekundy po rozpoczęciu dogrywki karę zarobił Paweł Benasiewicz, a w 63 minucie i 43 sekundzie wykluczony został Jurasek, właśnie po lekkomyślnym przewinieniu w centralnej strefie tafli. Gdy do końca gry pozostawało 20 sekund czerwone światło nad bramką gdańszczan zapalił Jarosław Dołęga. Miejscowi sygnalizowali spalonego, ale arbiter nie zagwizdał... - Nie potrafię ocenić tej sytuacji. Wcześniej kilkakrotnie sędziowie puszczali spalone. Najgorsze jest to, że nie ma jednolitej interpretacji przepisów. To co dozwolone w jednym meczu, jest karane w innym - narzekał trener Pysz. - Wydaję mi się, że przy ostatnim golu był spalony i nie powinien być on uznany - dodał trener Zabrocki. Pozostałe wyniki 18. kolejki: Wojas Podhale Nowy Targ - KH Sanok 8:4 (1:1, 5:2, 2:1), GKS Tychy - Naprzód Janów 3:1 (0:0, 0:1, 3:0), Cracovia ComArch Kraków - Unia Oświęcim 7:2 (4:1, 2:1, 1:0), Polonia Bytom - Zagłębie Pol-Aqua Sosnowiec 2:7 (1:4, 1:1, 0:2). Autor: jag