Przede wszystkim wiele polskich stereotypów na temat tego kraju jest nieprawdziwych. Na Białorusi jest bardzo czysto i bezpiecznie dla ludzi niewtrącających się w politykę. Jeden milicjant przypada na 10 mieszkańców, co jest najwyższym wskaźnikiem w Europie. Czystość natomiast wynika z programu prac publicznych dla bezrobotnych. Ponadto bardzo dobre wrażenie robi Mińsk wieczorem. Całe centrum miasta jest pięknie iluminowane, a z powodu braku dyskotek i klubów młodzi ludzie spędzają czas na ławkach i w parkach, co jest naprawdę bardzo sympatyczne. Z drugiej jednak strony kraj ten bardzo różni się od Polski i reszty Europy. Będąc tam miałem poczucie egzotyki o wiele większej niż np. w Grecji. Niestety Białoruś raczej nie ma szans dogonić resztę Europy, ponieważ w ogóle w tym kierunku nie zmierza. Zarówno cała gospodarka, jak i system polityczny nie zmieniły się od czasów ZSRR. A władze jeszcze umacniają taki stan rzeczy. Zamykane są niezależne gazety i pozarządowe organizacje. Często nawet niezwiązane z polityką jak np. Pomoc Prawna Dla Ludności. Nie mówiąc już o partiach politycznych. Naród jest bardzo silnie zindoktrynowany w małych miejscowościach, gdzie jedynym źródłem informacji jest rządowa telewizja. Natomiast w dużych miastach ludzie zwykle znają swoją fatalną sytuację, są jednak zbyt sterroryzowani, aby się buntować. Sądzę, że Białoruś mogłaby wejść na europejską ścieżkę rozwoju, gdyby nastąpiła tam rewolucja w stylu gruzińskim. Przy obecnym stanie rzeczy przepaść będzie jedynie się pogłębiać. Tomasz Bladyniec był obserwatorem ostatnich wyborów i referendum na Białorusi z ramienia OBWE.