Jego zdaniem klub parlamentarny PiS "rozważy jakie czynności podjąć w tej sprawie". - Taki bezprzykładny atak na media musi się spotkać z naszą reakcją - mówił Macierewicz dziennikarzom. B. szef Komisji Weryfikacyjnej - podkreślał, że prokuratura nie znalazła jakichkolwiek materiałów obciążających Bączka i Pietrzaka. - Wartość tych materiałów jest taka, że nie ma podstaw do stawiania zarzutów, ani aresztowania członków komisji weryfikacyjnej - dodał. Twierdził też, że w zabezpieczonych materiałach nie ma żadnych oznaczonych klauzulą tajności. - Cóż z tego, że jakieś dokumenty były w kopercie z napisem "tajne"? - pytał. Komentując czwartkową informację prokuratury, że dowodem płatnej protekcji Aleksandra L. i Wojciecha S. jest zawiadomienie od b. żołnierza WSI, któremu mieli oni za 200 tys. zł załatwić pozytywną weryfikację, Macierewicz stwierdził, iż prokuratura przyznała, że to jedyny dowód w sprawie. - Cały zarzut płatnej protekcji postawiono w oparciu o jedno, słowem jedno doniesienie b. żołnierza WSI i nie poparte żadnym innym dowodem - mówił dziennikarzom dodając, że nie przedstawiono w czwartek dowodu, iż raport z weryfikacji WSI wyniesiono z komisji. - Mieliśmy do czynienia z prowokacją polityczną, bezprzykładnym atakiem na wolne media - powiedział Macierewicz. Przekonywał też, że funkcjonariusz państwowy, który dokonuje ingerencji w swobody obywatelskie - a takim czymś jest np. rewizja - ma obowiązek się wylegitymować, czego funkcjonariusze ABW nie wykonali, gdy rewidowali we wtorek dziennikarzy w Górze Kalwarii, w domu Piotra Bączka.