18. Bielski Batalion Desantowo-Szturmowy, w którym służy siedmiu aresztowanych żołnierzy, wchodzi w skład krakowskiej brygady. 'Moralna klęska Polaków" - wywiad z naszym człowiekim w Afganistanie Kapitan Popławski w rozmowie zaznaczył, że o wypadkach w Afganistanie wie tylko tyle, ile przekażą media. Podkreślił, że zatrzymani są nadal żołnierzami brygady i nikt się od nich nie odcina. Zaznaczył, że gdyby potwierdził się czarny scenariusz, należy potępić takie zachowanie. - Czekamy jednak na sprawiedliwą decyzję sądu - zaznaczył. Kapitan przyznał zarazem, że przy zatrzymaniu żołnierzy żandarmeria zastosowała - środki, które były zbędne. Komandosów zatrzymali w środę wcześnie rano w domach żandarmi w kominiarkach, na oczach żon i dzieci. Rodziny początkowo nie wiedziały nawet, dokąd przewieziono żołnierzy. Kadra dowódcza i żołnierze 18. batalionu nie wypowiadają się na temat oskarżenia ich kolegów. Nieoficjalnie i anonimowo komandosi przypomnieli, że przed wyjazdem na misję afgańską uczono ich, by przede wszystkim dbali o własne bezpieczeństwo. Ich zdaniem, po ostatnich wydarzeniach każdy będzie się bał użyć broni, nawet w obronie własnej, by nie zostać oskarżonym. W czwartek sąd postanowił aresztować siedmiu żołnierzy zatrzymanych dwa dni wcześniej w związku ze śledztwem w sprawie akcji, w której zginęli afgańscy cywile. Sześciu z nich prokuratura wojskowa postawiła w środę zarzuty zabójstwa ludności, za co grozi nawet dożywocie. Do tragicznego zdarzenia doszło 16 sierpnia, gdy polscy żołnierze otworzyli ogień w kierunku wioski. Przed wyjazdem patrolu, w którego skład weszli zatrzymani żołnierze, ostrzelany został inny polski patrol. Dwa dni wcześniej w Afganistanie zginął ppor. Łukasz Kurowski. Według prokuratury, atak na wioskę nastąpił kilka godzin po ataku na patrol, a w osadzie nie było talibskich bojowników. Ostrzał spowodował śmierć sześciorga Afgańczyków, wśród rannych były dzieci i kobiety - trzy z nich zostały trwale okaleczone.