Gdańscy piłkarze awansowali do ćwiećfinału Pucharu Polski po zwycięstwie na własnym boisku 5:1 (1:0). Bramki: Cetnarowicz 10, Buzała 55, Wiśniewski 66, Rogalski 71, Andruszczak 83 - Bania 88. LECHIA: Kapsa - Pęczak, Manuszewski, Wołąkiewicz, Fechner - Wiśniewski (73 Andruszczak), Miklosik (22 Piątek), Kasperkiewicz, Rogalski - Cetnarowicz (57 Rybski), Buzała. WISŁA: Skrzypiec - Michalek, Żytko, Strugarek (58 Dylewski), Górski - Peszko (73 Łazicki), Zawadzki, Sielewski, Krzyżanowski (46 Bania), Mierzejewski - Staniszewski. Sędziował: Żyro (Bydgoszcz). Żółte kartki: Manuszewski, Wiśniewski, Piątek (Lechia), Michalek, Peszko (Wisła). Widzów: 6000. Nie wiem, na co liczyła policja. Liczne oddziały zablokowały kilka ulic dojazdowych do stadionu. - Panie, chce pan, aby panu zniszczyli samochód. Tam jest zadyma. A zresztą proszę opuścić skrzyżowanie, bo będzie mandat 500 złotych - na zmianę wyjaśniał i groził funkcjonariusz "drogówki", zamykający ulicę Jarową. Zadymy nie było, bo nie bardzo było wiadomo, kto miały ją wywołać. Kibice Lechii na trybunach stworzyli doskonałą atmosferę, którą podtrzymał dobra gra piłkarzy, a sympatycy Wisły zwinęli swoje emblematy po trzecim golu, a po czwartym opuścili stadion. "Po co wy gracie, jak wy kibiców nie macie" - kwitowała ten gest publika przy ul. Traugutta. Pierwsi zaatakowali goście. Już w inauguracyjnej minucie wywalczyli rzut rożny, po którym strzelał Sławomir Peszko. Piłkę z linii bramkowej wybił Arkadiusz Miklosik. W 10. minucie "wypaliło" nowe ustawienie formacji ataku. Paweł Buzała posłał prostopadłą piłkę do Piotra Cetnarowicza, a ten ostatni precyzyjnym strzałem po "długim rogu" zdobył prowadzenie. - Nie ukrywam, że gram i myślę o nowym kontrakcie. Chciałbym zostać w Gdańsku co najmniej przez 1,5 roku. W tym tygodniu będę rozmawiał o tym z klubem - przyznał 34-letni napastnik, któremu z końcem roku upływa kontrakt w Lechii. Miejmy nadzieje, że działacze nie zrobią tego błędu co latem, kiedy nie podjęli rozmów z piłkarzem i jedną nogą był on już w Opolu. W 26. minucie Buzała uciekł prawą stroną i ostro dośrodkował w pole karne. Cetnarowicza ubiegł Jarosław Skrzypiec, który wypiąstkował futbolówkę. Dopadł do niej Maciej Rogalski i pięknie uderzył z woleja. Szkoda, że na linii bramkowej stał Tomas Michalek, który popisał się obronną "główką". W 33. minucie piłka znalazła się w płockiej bramce, ale kiepsko sędziujący arbiter z Bydgoszczy gola nie uznał. Jednak tym razem nie popełnił błędu. - Piotrek nie był na pewno na spalonym, ale ja chyba byłem przed obrońcami - przyznał Buzała. "Buzi" dobił do siatki piłkę, którą po strzale Wiśniewskiego, odbił przed siebie golkiper. Minutę później mogło być 1:1. Na lewym skrzydle "urwał" się Adrian Mierzejewski, a po jego dośrodkowaniu "szczupakiem" uderzał Peszko. Piękną interwencją popisał się Paweł Kapsa. "Historia lubi się powtarzać. 1983" - tej treści transparent pojawił się po przerwie. Było to nawiązanie do zdobycia przez Lechię Pucharu Polski. Zresztą od tamtego sukcesu biało-czerwoni w tych rozgrywkach nie zaszli tak daleko jak teraz. Po zmianie stron obie drużyny od razu miały swoje szanse. Skrzypiec obronił uderzenie "Cetnara", a Kapsa sparował na róg strzał Mierzejewskiego. Worek bramkowy rozwiązał się, gdy Lechia grała w... dziesiątkę. Poza boiskiem był Cetnarowicz, który nabawił się kontuzji kolana. Wiśniewski przedarł się prawym skrzydle i tak precyzyjnie dośrodkował, że niższy od obrońców rywali Buzała nie miał kłopotów ze zdobyciem gola głową. W 63. minucie "Wiśnia" był sam na sam ze Skrypcem po podaniu Karola Piątka, ale lepszy okazał się bramkarz Wisły. Nie na długo. Trzy minuty później Piotr wbiegł w "16", gdzie idealnym podaniem obsłużył go Rogalski. Precyzyjne uderzenie po długim rogu było równoznaczne z prowadzeniem 3:0. Ale przecież to "Rogal" jest najskuteczniejszym lechistą jesienią. Maciek przypomniał o tym w 70. minucie. Asystę zaliczył Buzała, a lewoskrzydłowy przedryblował bramkarza i strzelił do opuszczonej bramki. W 83.minucie miała miejsce niemal kopia trzeciego gola, z tą tylko różnicą, że dośrodkowywał Buzała, a celnie strzelał Artur Andruszczak. - Udowodniłem, że jestem prawdziwym facetem. Nie tylko dobrze zaczynam, ale i kończę - "Andrut" robił wyraźną aluzję do tego, że to on zdobył tej jesieni również pierwszego gola dla Lechii. W 84. minucie szóstego gola mógł strzelić Andrzej Rybski, który niekonwencjonalnie został powitany przez spikera na boisku. Jednak jego uderzenie obiło słupek. Tym samym bramkę numer sześć, zarazem ostatnią w 2007 roku przy ul. Traugutta strzelił Piotr Bania. Uderzył on z najbliższej odległości po tym jak obronę gdański wymanewrował Adam Dylewski. Autor: jag