Prokuratura wszczęła śledztwo pod kątem naruszenia ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, a także w związku ze spowodowaniem śmierci uczestnika zdarzenia. Przesłuchano już ochroniarzy zabezpieczających nocną imprezę, ratowników medycznych, którzy udzielali pomocy poszkodowanym oraz część studentów biorących udział w imprezie. W piątek śledczy mają kontynuować pracę - zeznania ma złożyć rektor oraz osoby, które udzielały zgody na przeprowadzenie otrzęsin. Prokuratorzy chcą się dowiedzieć, dlaczego po kilkunastu latach organizowania takich zabaw zdecydowano się na zmianę miejsca imprezy. Jak powiedział reporterowi radia RMF FM Adamowi Górczewskiemu Piotr Dunal z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ, trzeba będzie przesłuchać w sumie kilkaset osób. - Dopóki nie zabezpieczymy całej dokumentacji dotyczącej tego zdarzenia, nie będziemy mogli odpowiedzieć na pytanie, kto był odpowiedzialny za organizację w taki, czy inny sposób - powiedział Dunal. Prokurator dodał, że dopiero po ustaleniu tej odpowiedzialności śledczy zadecydują, czy ktoś usłyszy zarzuty. Jak doszło do tragedii Impreza odbywała się w budynkach dydaktycznych uczelni. Tragiczne wydarzenia rozegrały się w łączniku, znajdującym się na wysokości pierwszego piętra pomiędzy dwoma częściami holu. Według władz uczelni, w imprezie łącznie uczestniczyło około tysiąca osób, a jednocześnie w budynkach mogło przebywać ok. 700-800 osób. Policja ustaliła, że na imprezę przyszło 1200 młodych ludzi, a o porządek dbało zaledwie 15 ochroniarzy. Studenci mówią, że ktoś użył gazu pieprzowego, a drzwi, którymi się można było wydostać na zewnątrz były zamknięte. - To było ludzkie domino dosłownie. Jeden na drugiego wpadał - opowiadał jeden z uczestników. - Tłum zaczął panikować i pchać do przodu, dlatego ludzie na schodach zaczęli tracić równowagę - dodaje. - W łączniku działa się jakaś rzeź. Tam jedna osoba była na drugiej. Dziewczyny mdlały, chłopcy rozbijali szyby, żeby wpuścić powietrze. My miałyśmy szczęście, bo ktoś za nami zaczął się bić i dopiero wtedy pojawili się ochroniarze. To już było pół godziny po tym, gdy to wszystko się zaczęło - powiedziała reporterowi radia RMF FM uczestniczka tragicznych wydarzeń. Zawiodła organizacja imprezy W internecie pojawiała się relacja studenta UTP. - Do tej tragedii nie doszłoby, gdyby nie organizacja - mówi WojciechManLoL w filmie opublikowanym na Facebooku. Jak wyjaśnia, impreza otrzęsinowa odbywa się na uczelni od kilku lat i zawsze miała miejsce w holu głównym. - W tym roku przeniesiono imprezę na jakieś poboczne dużo węższe i ciaśniejsze miejsca, ponieważ hol główny został odnowiony i nie chciano, aby został on zdewastowany przez bawiących się studentów. Takie informacje krążyły wśród studentów od dłuższego czasu - wyjaśnia w swoim wpisie. Relacjonuje też wydarzenia z nocy. - Ludzie zaczęli mdleć, ktoś zaczął uciekać, zaczęli skakać z wysokości pierwszego piętra, inni zaczęli ich łapać na dole - opowiada. Tłumaczenia władz Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego - Jesteśmy głęboko wstrząśnięci, bo od 15 lat tego rodzaju zabawa jest podstawową imprezą uczelnianego samorządu studentów. Jest nam niezwykle przykro, że w tym roku mieliśmy taką sytuację. Do tej pory takich imprez nie zgłaszaliśmy policji, bo mieliśmy ochronę. W ilości zabezpieczającej. Mamy podpisane umowy na tego rodzaju wydarzenia i do tej pory nie mieliśmy żadnych przypadków, które powodowałyby, że jakiekolwiek zdarzenia niebezpieczne miały miejsce - tłumaczy rektor Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy Antoni Bukaluk. Rektor złożył kondolencje bliskim poszkodowanych. - Poczuwam się do odpowiedzialności, bo niewątpliwie rektor odpowiada za wszystko, co się dzieje w uczelni. Więc ja też odpowiadam za to. Nie podam się do dymisji, bo wyjaśnię sprawę, że na określonych zasadach udzieliliśmy zgody na organizację tej imprezy. Chciałbym sprawdzić, czy te wszystkie zasady zostały utrzymane - stwierdził. Uczelnia na dwa dni zawiesiła zajęcia. Rzecznik UTP Mieczysław Naparty poinformował, że powołana została specjalna komisja rektorska, wyjaśniająca okoliczności zdarzenia. Ona ma wyjaśnić wszelkie aspekty, zweryfikować, co z naszej strony było nie tak i co zrobić, by taka sytuacja w przyszłości się nie powtórzyła - powiedział rzecznik. - Odbyło się nadzwyczajne kolegium rektorskie. Podjęta została decyzja o zawieszeniu dziś i jutro zajęć. Prowadzący zajęcia mieli obowiązek przyprowadzenia studentów do dużej auli naszej uczelni. Tam z poszczególnymi wydziałami spotykał się rektor, udzielając informacji na temat działań podejmowanych przez uczelnię w sprawie zdarzenia - dodał. Według rzecznika, organizowana w murach uczelni impreza była dobrze przygotowana. - Było 15 profesjonalnych ochroniarzy, którzy zabezpieczali tę imprezę, 40 osób z samorządu studenckiego kierowało jej przebiegiem. Była karetka pogotowia z dwoma ratownikami. Ta impreza do chwili zdarzenia przebiegała w sposób spokojny. W pewnym momencie w łączniku ktoś się przewrócił, przewróciła się kolejna osoba, tłum naparł i stała się tragedia - mówił. Jak podkreślił, do tragedii doszło w bardzo krótkim czasie, osoby zabezpieczające przebieg imprezy szybko udzieliły pomocy poszkodowanym. W firmie, która ochraniała otrzęsiny na uniwersytecie w Bydgoszczy, nikt nie chciał rozmawiać z reporterem radia RMF FM.