W czwartej części "Szklanej pułapki", legendarny twardziel John McLaine zmierzy się z siatką cyberterrorystów, którzy będą próbowali zaatakować Waszyngton. Bruce Willis zapewne bez problemu poradzi sobie z zagrożeniem, tymczasem filmowa fikcja tylko pozornie ma niewiele wspólnego z prawdą. W połowie lat 90., gdy USA przeprowadzało profilaktyczne naloty na Irak, do komputerów Departamentu Obrony włamali się hakerzy. Próba wyśledzenia numerów IP atakujących doprowadziła speców z Pentagonu do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Czyżby atak? Okazało się, że za akcją, którą potem nazwano "Solar Sunrise" (Świt Solarny). stało dwóch nastolatków. Skoro im się udało, co może osiągnąć zorganizowana grupa? Zamiast kupować broń atomową czy modernizować swoją armię, lepiej wyszkolić armię 500 hakerów, których jedynym celem będzie zmasowany atak na serwery obsługujące takie dziedziny jak: finanse, transport, komunikacja, medycyna, energetyka czy obrona narodowa. W przeciągu kilkunastu minut można skutecznie sparaliżować gigantyczny kraj. Taką grupę bez większych problemów mogłaby wyszkolić Korea Północna (najprawdopodobniej już to zrobiła). Wiadomo, że Chiny wielokrotnie korzystały z usług hakerów, atakując tajwańskie serwery. Specjalna komórka Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (Department of Homeland Security), która zajmuje się walką z cyberterroryzmem, przeprowadziła w lutym symulowany atak hakerów na Stany Zjednoczone. Operacja "Cyber Storm" (Cybernetyczna burza) miała pokazać, co mogą zrobić hakerzy, jeśli nie podejdzie się do zagrożenia cyberterroryzmu poważnie. W symulacji, przy której współpracował m.in. Microsoft, Symantec i McAfee, wszytko skończyło się dobrze - atak został odparty. - Komputer może być równie niebezpieczny jak kule czy bomby - powiedział Lamar Smith, amerykański kongresman odpowiedzialny za przygotowanie strategii bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni. Postęp technologiczny daje cyberterrorystom coraz to nowe możliwości siania chaosu. Począwszy od zniszczenia infrastruktury naszego banku, aż po sabotaż elektrowni atomowej. Straty po cyberataku mogą być kilkakrotnie wyższe, niż po zmasowanym nalocie. W realnym świecie nie mamy do pomocy Bruce'a Willisa.