W Polsce ogólnym okresem przedawnienia jest 10 lat z odstępstwami na różne "specjalne" sprawy lub dla specjalnego kręgu zainteresowanych. Jeżeli Kowalski (albo Nowak, jeśli państwo Kowalscy maja dość bycia przykładem) pożycza komuś pieniądze, to ma 10 lat od terminu zwrotu pożyczki na jej odzyskanie. W Irlandii jest to 6 lat, co wydaje się być rozsądniejsze niż w Polsce, bowiem 10 lat to szmat czasu. Jeżeli ktoś już żył tyle bez tej kasy od Kowalskiego, to raczej mu nie była potrzebna. W Polsce długi u firm (np. rachunki za telefon, gaz) przedawniają się po dwóch latach. Wiadomo, firma powinna dbać o swoje interesy i na bieżąco pilnować należności. Co innego zwykli śmiertelnicy, którym przysługuje 10 lat. Irlandia wychodzi z innego założenia. Odzyskanie wszelkich długów może zająć 6 lat, ale roszczenia pracownika do pracodawcy nie. Roszczenia z tytułu wypadku - też nie. Wręcz przeciwnie: okresy na dochodzenie tego typu roszczeń są przerażająco i wręcz niewiarygodnie krótkie. Pracownik ma 6 miesięcy na zgłoszenie wielu roszczeń z tytułu otrzymanych (czy też raczej nieotrzymanych) wynagrodzeń, świadczeń urlopowych, wypłat za "bank holiday". Również 6 miesięcy to termin przedawnienia w sprawach z zakresu organizacji czasu pracy. Przepracowane godziny, przerwy, praca nocna - te wszystkie kwestie poddane są ograniczeniom, których dochodzić można tylko przez pół roku od zdarzenia. Dotyczy to również sytuacji, gdy pracodawca ociąga się z wystawieniem payslipów, dostarczeniem umowy i innymi podobnymi rzeczami. W wyjątkowych sytuacjach, szczególnych okolicznościach lub nadzwyczajnej sprawie okres ten może być przedłużony do 12 miesięcy. I to wszystko! Jest to o tyle niesprawiedliwe moim zdaniem, że w pierwszym roku pracy pracownik nie jest chroniony przed nieuczciwym zwolnieniem. Dopiero po roku pracy jest się chronionym przed zwolnieniem z powodu wytoczenia pracodawcy sprawy cywilnej. Chyba, że jak pisałem o tym wcześniej, ktoś jest aktywistą związkowym, w ciąży lub złożył wniosek o jeden ze specjalnych urlopów (w żadnym wypadku wypoczynkowych). Nie ma dwóch zdań: jest to cokolwiek znaczna przewaga pracodawcy nad pracownikiem. W sprawach wypadków i odszkodowań za szkody na osobie okres przedawnienia to dwa lata. W tym roku, do 31 marca, można jeszcze wnosić o odszkodowania starsze niż dwa lata, młodsze niż trzy. Co to oznacza? Z końcem marca wszystkie sprawy, starsze niż dwa lata idą do kubła. Koniec. Teoretycznie będzie można jeszcze takie sprawy wnieść, ale osoba pozwana może po prostu powiedzieć: "Przedawnione". Nie jest to ani miłe ani specjalnie korzystne. Dla nikogo poza firmami ubezpieczeniowymi. Jeżeli weźmie się pod uwagę, że przygotowanie sprawy, a przede wszystkim wyciągniecie ze szpitala dokumentacji medycznej i przygotowanie raportu medycznego może potrwać kilka tygodni (w bardzo sprzyjających okolicznościach) lub nawet kilka miesięcy wiele spraw niestety się przedawni. Często pojawiają się problemy pod tytułem: "Kiedy to dokładnie było?" albo "W jakim to ja szpitalu byłem?". Nawet jeśli te sytuacje są pewne pozostaje problem przełamania inercji i oporu materii szpitalnej i zdobycie raportu. Całe szczęście, jeśli lekarz może przygotować ten raport z notatek w ciągu tygodnia. Wtedy wystarczy posłać czek z honorarium (zwykle około ?350, choć w niektórych sprawach rachunek dla kancelarii wynosił ?500). Później pozostaje rzecz najprostsza: złożenie wniosku o odszkodowanie do Personal Injuries Assessment Board. Po złożeniu tam sprawy bieg przedawnienia ulega zawieszeniu. Po zakończonym postępowaniu przed PIAB przedawnienie kontynuuje swój bieg, ale okres przedawnienia wydłuża się o 6 miesięcy. Złożenie sprawy do PIAB przed 31 marca wymaga całkiem sporego nakładu pracy, ale nikt nie powiedział, że jest to niemożliwe. Wiecie Państwo, jak to jest z cudami: zajmują trochę czasu. Marcin Szulc, Maguire McClafferty Solicitors