We wrześniu, po turnieju Pucharu Davisa 38-letni zawodnik zakończył bogatą w sukcesy karierę. Finalista US Open z 2011 roku za swoje osiągnięcia i kilkanaście lat występów na najważniejszych turniejach na świecie został doceniony również przez ATP. Podczas finałów ATP Masters Matkowskiego wraz z kilkoma innymi tenisistami, którzy w tym roku zakończyli karierę, uroczyście pożegnała ATP. Ten wybitny deblista zaczyna nowy etap w swoim życiu, który będzie związany z tenisem. W styczniu to on będzie kapitanem polskiej drużyny w nowym turnieju w kalendarzu ATP Cup. Olgierd Kwiatkowski, Interia: Jak wygląda życie tenisisty po zakończeniu kariery? Marcin Matkowski, jeden z najlepszych polskich deblistów w historii polskiego tenisa*: Od września minęły dopiero trzy miesiące, ale zauważyłem, że czas dużo wolniej płynie. Moje życie nie jest teraz podporządkowane treningowi, nie gonię z turnieju na turniej, nie żyję na walizkach, nie pakuję się codziennie. Mam więcej czasu dla rodziny, przebywam z córkami, z żoną. Po tak bardzo intensywnym życiu tenisowym mogę posiedzieć w domu. Cieszę się tym. W przyszłym roku moje życie będzie wyglądało już inaczej, będzie więcej obowiązków tenisowych. Nie myślał pan o tym, żeby jeszcze przez rok pociągnąć tę karierę, do igrzysk olimpijskich w Tokio. - Myślałem o tym, ale to by było - tak jak pan mówi - dociągnięcie, trochę na siłę. Start na igrzyskach olimpijskich jest ogromnym wyróżnieniem i wielką wartością dla każdego sportowca, ale ja chciałbym pojechać do Tokio po to, żeby zdobyć medal. Byłem blisko podium w Pekinie, graliśmy z Mariuszem (Fyrstenbergiem - przyp. ok) w ćwierćfinale, trzy lata temu w Rio de Janeiro z Łukaszem (Kubotem - przyp. ok) mieliśmy duże aspiracje, ale odpadliśmy w drugiej rundzie. Dziś nie uważam, że byłbym w stanie powalczyć o medal nawet w parze z Łukaszem, który cały czas jest w wysokiej formie i ma miejsce w czołówce ATP. Uważałem, że to dobry moment na koniec kariery. Nie grałem już turniejów ATP, brakowało mi rytmu startowego. Skoro nie byłem w stanie grać na poziomie światowym, a tylko taki mnie satysfakcjonuje, to był dobry moment, by powiedzieć: "stop". Miał pan dzięki temu wyjątkowe oficjalne zakończenie kariery zorganizowane przez ATP podczas finału ATP Masters w Londynie. Wzruszył się pan? - To było coś wyjątkowego. ATP po raz pierwszy zorganizowało taką uroczystość. Poczułem się wyróżniony. Żegnano mnie z takimi zawodnikami jak: David Ferrer, Tomas Berdych, Max Mirnyi, Radek Stepanek, Michaił Jużny. Większość z nich odniosło wielkie sukcesy w grze pojedynczej, ale ATP potraktowało na równi singlistów i deblistów, doceniając wysiłek takich zawodników jak ja. ATP pokazało w ten sposób, że zależy im również na deblistach. Rozmawiałem z przedstawicielami federacji i mówili, że przez pół roku przygotowywali się do tej uroczystości i dla nich ta impreza była priorytetem. Uroczystość pożegnania tenisistów, którzy kończą karierę ma wejść do kanonu tego turnieju. Jaką pamiątkę pan otrzymał? - Otrzymałem obraz ze swoim zdjęciem i wypisanymi najlepszymi wynikami z czasów swojej kariery - tytułami i finałami ATP oraz szczegółowymi statystykami z kariery. To miła pamiątka. Wisi u mnie w domu. Kiedy pan myśli o swojej karierze, to czuje niedosyt, czy jest pan spełniony? - Nie przypuszczałem, że tyle lat będę grał i że osiągnę tyle sukcesów. Są oczywiście marzenia, których nie udało mi się spełnić. Nie wygrałem nigdy tytułu Wielkiego Szlema, choć grałem w finałach - w US Open w deblu i dwa razy w mikście. Nie zdołałem zdobyć medalu igrzysk olimpijskich. Ale to co osiągnąłem, dużo bardziej przewyższa to, czego nie wygrałem. Jestem zadowolony z kariery. I jakie ma pan plany na przyszłość, kiedy nacieszy się pan już życiem rodzinnym? - Zostaję przy tenisie. Wspólnie z Tomkiem Wiktorowskim działamy w fundacji JW Tennis Support Foundation. W przyszłym roku będziemy organizowali największy w Polsce turniej dla kobiet o puli nagród 125 tys. dol. Odbędzie się w Warszawie, mam nadzieję, że na kortach Legii. Mamy już partnerów, sponsorów, pomaga nam miasto. Po 10 latach wielki tenis wróci do Warszawy, bo tak długo nie było dobrego turnieju w stolicy. W fundacji pomagamy wielu zdolnym zawodnikom m.in. Danielowi Michalskiemu i Kacprowi Żukowi, rakietom nr 3 i 4 w Polsce, mamy też zdolnych 14-latków i bardzo utalentowaną 13-latkę Weronikę Ewald. Wiemy, że warto im pomagać. JW to są inicjały Józefa Wojciechowskiego, kiedyś sponsora Polonii Warszawa i siatkarzy Politechniki? - Pan Józef Wojciechowski jest osobą, która patronuje naszej fundacji, będzie też jednym ze sponsorów turnieju WTA.