- Przyjeżdżaj zaraz do komendy, będziesz potrzebny - usłyszał głos dyżurnego funkcjonariusza - Na szosie pod Werblinią rozbił się samochód. Zginął człowiek. Pan Zdzisław przyzwyczajony był do tego rodzaju alarmów. Wielokrotnie uczestniczył w podobnych zdarzeniach. Szybko przybył do komendy, zabrał swój sprzęt służbowy i wsiadł do czekającego przed budynkiem radiowozu. Samochód ruszył w stronę położonej niedaleko Pucka wsi Werblinia. Pojazdem, który rozbił się o drzewo na poboczu drogi, mocną stuletnią lipę, był volkswagen golf. Uderzenie wywołało pożar. Przy płonącym aucie uwijali się strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej. Dopiero po ugaszeniu ognia wydobyto zwęglone ciało kierowcy. Ustalono później, że był nim 23-letni Janusz S. Samochód spłonął niemal doszczętnie, ocalała tylko część nadwozia, między innymi pokrywa silnika. Policjanci przystąpili do wykonywania rutynowych czynności. Pytali, czy ktoś widział wypadek, ale świadków dramatu nie było. Zbadali ślady na jezdni. Nie wskazywały, aby kierowca usiłował zahamować. Czyżby popełnił samobójstwo celowo wypadając z drogi i uderzając o drzewo? Zdzisław W. starannie sfotografował wrak i miejsce zdarzenia. Prokurator, który zjawił się wkrótce, przeprowadził oględziny i zezwolił na zabranie zwłok do prosektorium. Spalonego golfa odholowano na policyjny parking. Następnego dnia aspirant odebrał z laboratorium odbitki fotograficzne. Na jednym ze zdjęć zauważył coś dziwnego. Na pokrywie silnika rozbitego samochodu widniała tajemnicza plama. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, policjantem wstrząsnął dreszcz grozy. "Wielki Boże, to przecież twarz" pomyślał. Im dłużej patrzył na odbitkę, tym większego nabierał przekonania, iż utrwalone na błonie oblicze należy do Chrystusa. Poszedł do innego pokoju i pokazał fotografię kolegom. Oglądali ją dokładnie. Niektórzy dostrzegli na zdjęciu coś jeszcze: zarys postaci, jakby dziecka, z podniesioną ręką trzymającą świecę. Wiadomość o niezwykłym odkryciu szybko obiegła budynek komendy. Coraz więcej ludzi schodziło się, żeby obejrzeć tajemnicze zjawisko. Byli i tacy, którzy na sfotografowanym wraku nie dostrzegli niczego niezwykłego. - To tylko refleksy świetlne - powiedział ktoś - Szron w połączeniu z odbitym światłem lampy błyskowej. Przecież wczoraj wieczorem był mróz. To nieczęste, lecz naturalne zjawisko optyczne. Nic niezwykłego. Zdzisław W. poszedł na parking i zatrzymał się przed wrakiem golfa. Długo przyglądał się pogiętej masce, ale nic nie dostrzegł. Doszedł do wniosku, że rację miał chyba racjonalistyczny kolega. "To rzeczywiście musiały być refleksy świetlne" pomyślał. Ale w kilka dni później jego wątpliwości odżyły. Dokładnie w tydzień po tragicznym wypadku drzewo, w które uderzył volkswagen, potężna lipa o metrowej średnicy, zostało wyrwane z korzeniami przez wichurę. Inne drzewa ocalały. Nawet tak wątłe i spróchniałe, że (jak mawiają niektórzy) wystarczyłoby dmuchnąć, żeby padły. Piotr Kitrasiewicz