Rodzice protestują w Sejmie od środy. W piątek i w sobotę spotkał się z nimi premier Donald Tusk. Na sobotnim spotkaniu przedstawił im propozycję zwiększenia wysokości świadczenia pielęgnacyjnego już od 1 maja do 1 tys. zł netto, od 1 stycznia 2015 r. do 1200 zł, a od 2016 r. do wysokości płacy minimalnej brutto. Protestujący od początku domagają się jednak, by świadczenie już teraz wzrosło do wysokości płacy minimalnej (w 2014 r. jest to 1680 zł brutto). Obecnie wynosi 820 zł - 620 zł to kwota świadczenia, 200 zł to dodatek z rządowego programu, który nie jest oskładkowany. Premier zapowiedział, że projekt ustawy, która podwyższy świadczenie pielęgnacyjne, ma powstać w ciągu kilkudziesięciu godzin. Po sobotnim spotkaniu część rodziców zdecydowała się na zakończenie protestu. W poniedziałek do Warszawy mają przyjechać kolejni rodzice, którzy chcą wesprzeć okupujących Sejm. Jak powiedział PAP jeden z protestujących rodziców Wojciech Kalinowski, autokary jadą m.in. ze Słupska, Elbląga, Łodzi. Spodziewane są pomiędzy godz. 10 a 12. Kalinowski podkreślił, że protestujący od środy rodzice nie chcą opuszczać Sejmu. Nie wykluczył jednak, że jakaś grupa do nich dołączy. Jak dodał, w tej chwili z protestującymi w Sejmie przebywa jedno dziecko. Część dzieci odwiedza rodziców w ciągu dnia, ale nie nocują one w gmachu parlamentu. Zapewnił, że każdy rodzic wie, ile jego dziecko jest w stanie wytrzymać i nie narażałby go na żadne niedogodności ani niewygody, żeby uciekać się do jakichś manipulacji. Podkreślił, że protestujący chcieli przyprowadzić dzieci do Sejmu, żeby politycy z bliska zobaczyli, jak wygląda opieka nad dzieckiem z niepełnosprawnością. Protestujący rodzice zwrócili się w niedzielę o pomoc do prezydentowej Anny Komorowskiej. "Czekamy na panią i w tej chwili jest pani jedyną naszą nadzieją" - napisali w liście skierowanym do pierwszej damy. Kalinowski powiedział, że przyjęcie delegacji rodziców przez Annę Komorowską byłoby sygnałem, że popiera ich postulaty. Jego zdaniem jest to bardzo potrzebne, ponieważ obecnie okupującym Sejm zarzuca się nieczyste intencje, związki z politykami, im tymczasem chodzi o dobro dzieci. Dlatego też zwrócili się do pierwszej damy, która sama jest matką i liczą na zrozumienie z jej strony. Jego zdaniem byłoby to swoiste wyhamowanie i zmiana atmosfery wokół dyskusji na temat postulatów protestujących. Zapewnił, że gdyby pierwsza dama zdecydowała się przyjąć delegację rodziców, może liczyć na spokojną atmosferę; na pewno nie powtórzą się emocjonujące sceny, które towarzyszyły rozmowie z premierem. Około południa z protestującymi w Sejmie ma się spotkać przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. W poniedziałek minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz ma przedstawić premierowi zapowiadany projekt ustawy, a we wtorek ma zapaść decyzja o przesunięciu na ten cel środków w budżecie państwa z planu na budowę i remonty dróg lokalnych. Projekt ma być skierowany do Sejmu jako komisyjny, by maksymalnie skrócić proces legislacyjny. Zwołanie posiedzenia komisji polityki społecznej i rodziny planowane jest na środę; Kosiniak-Kamysz już w sobotę rozmawiał na ten temat z przewodniczącym komisji Sławomirem Piechotą. Wzrost świadczenia pielęgnacyjnego do poziomu płacy minimalnej to główny, ale tylko jeden z kilku postulatów protestujących rodziców. Innym było np. wycofanie się z zapisu uzależniającego kwoty świadczenia od stopnia niepełnosprawności dziecka. Ten punkt został już przez rząd zaakceptowany. Obecnie rodzic, który opiekuje się niepełnosprawnym dzieckiem w domu, otrzymuje 820 zł. Warunkiem pobierania świadczenia jest rezygnacja z zatrudnienia. Dodatkowo może liczyć na 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego na dziecko i korzystać z niektórych świadczeń z opieki społecznej.