Uczniowie byli przekonani, że biorą udział w ćwiczeniach przeciwpożarowych, ale kiedy na szkolnym podwórku pojawił się mężczyzna z pistoletem w dłoni - zamarli z przerażenia. Gdy chwilę później napastnik strzelił do jednego z nauczycieli, wybuchła panika. Dzieci nie miały pojęcia, że odgłos strzału z pistoletu symulował inny nauczyciel, a ratujący umierającego na ich oczach pedagoga jedynie odgrywali swe role. Dopiero po 10 minutach uczniowie zostali poinformowani, że uczestniczyli w symulowanym ataku na szkołę. Ich rodzice są oburzeni. Jak twierdzą, to niedopuszczalne, by eksperymentować w ten sposób na dzieciach. Dyrekcja szkoły przeprosiła za niefortunny incydent. Tej lekcji nauczyciele i uczniowie nie zapomną do końca życia.