Zrozpaczona córka zatelefonowała na pogotowie po raz pierwszy o godz. 19.09, po raz drugi - o 19.22. Tymczasem pogotowie zjawiło się o 19.31. Sprzęt reanimacyjny nie wyczuwał już pulsu, a po przewiezieniu mężczyzny do szpitala lekarze stwierdzili zgon. System nie wykazuje, że załoga karetki reanimacyjnej jest wolna i może zostać wysłana do nagłego przypadku do chwili aż upłynie czas wyznaczony na przerwę. Jest tak zawsze, z tą różnicą, iż tym razem doszło do śmierci człowieka - dowiedział się "Scottish Daily Rekord" od anonimowego źródła na pogotowiu. Szkockie Pogotowie Ratunkowe wszczęło dochodzenie w sprawie procedury zastosowanej w tym konkretnym przypadku. Rzecznik pogotowia stwierdził, że wezwanie przyszło w czasie dużej liczby zgłoszeń, a pomoc została udzielona tak szybko, jak okazało się to możliwe, w ciągu 22 minut. Ernie Rutkiewicz był w czasie wojny więźniem obozu koncentracyjnego, z którego zbiegł i przedostał się do Wielkiej Brytanii, by tam wstąpić do Polskich Sił Zbrojnych.