"Nadal nie rozumiem, jak udało się wspólnocie międzynarodowej i afgańskim władzom ustalić, że wszystko to ma się zdarzyć w 2014 roku (...) skoro nawet nie zaczęły się negocjacje pokojowe" z talibami - powiedział Bajolet we wtorek w Kabulu. Tekst jego wystąpienia zrelacjonowała w niedzielę AFP. Odchodzący ambasador podkreślił, że wprawdzie Al-Kaida została poważnie osłabiona, ale jest to wynikiem operacji wojskowych w sąsiednim Pakistanie, a nie oznaką powodzenia misji sił międzynarodowych w samym Afganistanie. Kraj ten ponadto nie może liczyć na pełną suwerenność, skoro nie jest w żadnym stopniu samowystarczalny gospodarczo i finansowo, a kolejnym dowodem na to, że w roku 2014 nie będzie jeszcze państwem zdolnym odpowiadać za swe bezpieczeństwo jest wszechobecna korupcja i kwitnący przemysł narkotykowy. Komentując wypowiedź Bajoleta niedzielny "New York Times" napisał, że wyraził on trudną prawdę na temat sytuacji w Afganistanie, wobec której pozostali dyplomaci "szczególnie ostrożnie ważą słowa". Obecni podczas pożegnania ambasadora goście przytakiwali jednak skwapliwie, gdy Bajolet powiedział, że trudno wyobrazić sobie, by państwa zachodnie miały ochotę długo wspierać finansowo kraj, który jest największym światowym dostawcą heroiny. "Powinniśmy mieć przytomny ogląd (sytuacji): kraj, który musi niemal całkowicie polegać finansowo na wspólnocie międzynarodowej, aby móc wypłacać żołdy, pensje policjantom, czynić inwestycje i po części pokrywać wydatki publiczne, nie może być naprawdę niezależny" - powiedział Bajolet. "NYT" zwraca uwagę, że krytyczne uwagi francuskiego dyplomaty kontrastują z optymistycznym opisem sytuacji w Afganistanie przedstawianym przez przebywających tam Amerykanów, a zwłaszcza przez dowódcę sił międzynarodowych generała Josepha Dunforda. Zapowiedział on ostatnio, że wkrótce afgańskie siły zbrojne będą w pełni zdolne do przejęcia odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju.