Dowodzący akcją ratowniczą mł. bryg. Kazimierz Czerniecki powiedział, że kobieta, po wydostaniu jej z płonącego mieszkania, została odwieziona do szpitala. Czerniecki potwierdził, że Olejniczak brał udział w zdarzeniu przy ul. Czerniakowskiej. Według niego, szef SLD był piętro wyżej niż mieszkanie, w którym wybuchł pożar. - Z pomocą znajomych zszedł piętro niżej przez balkon. Na balkonie zbił szybę płonącego mieszkania, z którego dobiegały jęki i wołania o pomoc. Ale z uwagi na kratę w oknach nie mógł nic więcej zrobić - relacjonował strażak. W tym samym czasie do akcji przystąpiły 4 zastępy straży pożarnej, po sforsowaniu drzwi antywłamaniowych 4 strażaków weszło do środka i po "minucie, może półtorej, wyciągnęło z mieszkania kobietę". - Była przytomna i w miarę kontaktowa, ratownicy udzielili jej pierwszej pomocy - powiedział Czernecki. Dodał, że prawdopodobną przyczyną pożaru była awaria "jakiegoś urządzenia kuchennego", a wyniku pożaru niemal doszczętnie spłonęła kuchnia. Olejniczak powiedział, że w poniedziałek wieczorem spotykał się ze znajomym w jego mieszkaniu przy ul. Czerniakowskiej. W pewnym momencie - relacjonował - z mieszkania piętro niżej dobiegło wołanie kobiety o pomoc i zaczął unosić się zapach spalenizny. Według Olejniczaka, po tym jak bez skutku próbowali wyważyć drzwi, przez okno mieszkania znajomego przedostał się na balkon piętro niżej i tam wybił szybę palącego się mieszkania; nie mógł się jednak dostać do środka, rozmawiał ze znajdującą się w środku kobietą, do czasu pojawienia się straży pożarnej i karetki.