Pod odwołaniem Jałowieckiego podpisał się podsekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa Krzysztof Łaszkiewicz. W biurze prasowym wojewody nie potrafiono powiedzieć od kiedy Krochmal zacznie urzędować. Zdymisjonowany Bartosz Jałowiecki podkreśla, że to niemiecka fundacja nie dotrzymała umowy partnerskiej dotyczącej zamiany pieniędzy na odszkodowania. Po odwołaniu Jałowiecki wydał jedynie oświadczenie, w którym wyraża m.in. wdzięczność premierowi Jerzemu Buzkowi "za to, że w trudnych momentach w trakcie negocjacji, podtrzymywał negocjatorów na duchu i nie pozwolił utracić wiary w pozytywne rozwiązanie pojawiających się problemów". "Jestem przekonany, że zdecydowana postawa rządu pana premiera pozwoli rozwiązać - mam nadzieję ostatni - poważny problem, jaki pojawił się w trakcie procesu wypłaty świadczeń za pracę niewolniczą i przymusową, a który polega na tym, że niemiecka fundacja nie dotrzymała istotnego punktu umowy partnerskiej dotyczącego przewalutowania" - głosi oświadczenie Jałowieckiego. Jałowiecki podkreślił też, że "tym, którzy dalej będą prowadzili sprawę świadczeń dla byłych robotników niewolniczych i przymusowych należy się w tej chwili pełne zaufanie i 100-procentowe poparcie". "To leży w interesie poszkodowanych i tym interesem powinniśmy się kierować. Nie wolno nam dopuścić do tego, aby na tej drodze polskim poszkodowanym stała się krzywda" - dodaje. Jałowiecki nie chciał odpowiadać na żadne pytania dziennikarzy. Po przeprowadzonej niespełna tydzień temu rządowej kontroli w fundacji, wicepremier Janusz Steinhoff stwierdził, że w jej działalności były uchybienia. Steinhoff podkreślał wtedy, że decyzja o wypłatach odszkodowań w złotówkach była "złą decyzją", a "wykonanie jeszcze gorsze", bo Niemcy "niezgodnie z duchem i literą porozumienia" wymienili od razu całą kwotę na pierwszą transzę odszkodowań - w sumie 1,3 miliarda marek po wyjątkowo niekorzystnym dla nas kursie. Po zakończeniu kontroli Steinhoff przyznał on, że "takiej umowy on by nie podpisał". Ofiary hitleryzmu na kłopotach z przelicznikiem straciły 54 miliony złotych. Teraz strona polska chce renegocjacji z niemiecką Fundacją "Pamięć, Odpowiedzialność, Przyszłość". Niemcy nie chcą jednak zgodzić się na jakiekolwiek zmiany.