Na szczycie z Ukrainą w Paryżu Unia Europejska zaoferowała władzom w Kijowie umowę stowarzyszeniową i dalsze ułatwienia wizowe, ale bez obietnic przyszłego członkostwa we wspólnocie. Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko wyraził nadzieję, że umowa stowarzyszeniowa zostanie podpisana w połowie przyszłego roku. - Ta umowa jest ważnym etapem. Z pewnością nie jest przełomem - powiedział Wołowski. Dodał, że podczas konferencji prasowej po szczycie sam Juszczenko podkreślał, że jeszcze rok temu prawie nikt na Ukrainie nie wierzył, że UE zgodzi się na nazwanie umowy - umową stowarzyszeniową. Jednak - według eksperta - kluczem do dalszego zbliżenia Ukrainy z UE jest reforma wewnętrzna naszych wschodnich sąsiadów. - Sprawą podstawową jest wprowadzenia jasnych zapisów w konstytucji ukraińskiej, precyzujących prerogatywy prezydenta, premiera i parlamentu - podkreślił. Jego zdaniem to otworzy drogę do uporządkowania spraw w państwie, a tym samym przyspieszenia reform, które dostosują Ukrainę do wymagań Unii. W opinii Wołowskiego ukraińskie społeczeństwo "w niewielkim stopniu zauważy wyniki tego szczytu". - Nie sądzę, by stało się to pierwszym newsem w mediach - powiedział. Przypomniał, że w ostatnich tygodniach Ukraina w obliczu "narastającego kryzysu wewnętrznego" jest "bardzo skoncentrowana na sobie". Jak dodał, "dynamika procesów wewnątrzukraińskich w bardzo niewielkim stopniu zależy od dynamiki stosunków z Unią". - To działa raczej tak, że kwestia relacji z Unią jest instrumentalnie wykorzystywana przez polityków ukraińskich - zauważył Wołowski. W związku z tym ekspert przewiduje, że zarówno prezydent Juszczenko, jak i premier Julia Tymoszenko będą starali się przedstawić wyniki wtorkowego szczytu jako swój sukces. - A przez opozycję postanowienia szczytu będą prawdopodobnie krytykowane - powiedział.