Debiutant w pierwszym składzie Środowa sensacyjna wygrana nad Zniczem Pruszków sprawiła, że w niedzielne popołudnie "Ogródek" znów wypełnił się kibicami. Wszyscy liczyli na efektowną grę i trzecie zwycięstwo z rzędu będącej na fali Warty. Niestety, Bogusław Baniak ciągle ma poważne problemy kadrowe. Z powodu kartek nie mógł zagrać Przemysław Otuszewski, a w ostatniej chwili ze składu wypadł Maciej Truszczyński. - Okazało się, że jego występ może oznaczać później wyeliminowanie go z gry na pół roku. Dziś o 10 rano zdecydowałem, że na pozycji zastąpi go Maksymilian Jankowski - wyjaśnił Baniak. Jankowski do tej pory występował w zespole juniorów starszych (rocznik 89/90) trenowanym przez Andrzeja Żurawskiego. Dominacja Kmity Sam mecz mocno rozczarował. W zasadzie przez cały mecz na boisku dominowała Kmita. Napastnicy gości nie potrafili jednak wykorzystać żadnej ze stuprocentowych sytuacji. Szczyt indolencji osiągnął Piotr Chlipała. W 30. minucie meczu stał cztery metry od bramki i otrzymał idealne płaskie podanie po ziemi, ale na szczęście dla Warty nieczysto trafił w piłkę, która wpadła wprost w ręce Jakuba Szmatuły. W pierwszej połowie Warta nie stworzyła sobie żadnej sytuacji. Fatalnie grał cały zespół. Irytowała zwłaszcza cała prawa strona. Dariusz Cudny raz po raz pozostawiał samopas napastników Kmity, zaś Tomasz Magdziarz za bardzo schodził do środka, przez co w pierwszych czterdziestu pięciu minutach gry prawe skrzydło Warty w zasadzie nie istniało. Warta miała farta Po przerwie na boisku pojawił się bohater meczu ze Zniczem - Damian Pawlak. Młodziutki napastnik przejawiał znacznie więcej ochoty do gry niż jego koledzy, ale obraz gry niewiele się zmieniał. W dalszym ciągu to Kmita stwarzała sobie sytuacje i kibice już zaczęli się zastanawiać, kiedy fortuna odwróci się od gospodarzy. Wtedy nadeszła 71. minuta gry. Pawlak zagrał daleką piłkę w kierunku uciekającego prawą stroną Magdziarza. Podanie było idealne - kapitan Warty wpadł w pole karne i mocnym strzałem niespodziewanie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. To dodało trochę sił Zielonym, którzy zaczęli grać żwawiej, ale Kmita i tak stwarzała sobie sytuacje, których nie umiała jednak wykorzystać. Poirytowany tym trener gości - Krzysztof Piszczek zmienił obu napastników i na murawie mogliśmy zobaczyć m.in. znanego z pierwszoligowych boisk Grzegorza Króla. Na niewiele się to zdało, bo do końcowego gwizdka wynik na tablicy już się nie zmienił. - To był dla nas bardzo ciężki mecz. ostatnio gramy co trzy dni i brakował nam sił w końcówce, ale na szczęście udało się dzisiaj wygrać - przyznał po meczu strzelec zwycięskiego gola, Tomasz Magdziarz. - Dzisiaj Kmita pokazał tygrysi pazur, dominowała na boisku, dlatego tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa. Chciałbym, aby w przyszłości Warta grała tak ładnie jak Kmita, ale strzelała tak jak dzisiaj Magdziarz - przyznał po meczu Bogusław Baniak. Młody Jankowski wykorzystał szansę Trener Warty docenił występ Maksymiliana Jankowskiego. - Zagrał dziś bardzo dobre zawody. Od teraz będzie trenował z nami i będzie brany pod uwagę przy ustalaniu pierwszego składu. Warta wygrała trzeci mecz z rzędu i do bezpiecznego 14. GKS-u Katowice traci już tylko dwa punkty, a następny mecz Zieloni zagrają właśnie w Katowicach. - To będzie bardzo trudny wyjazd. Spróbujemy powalczyć o komplet punktów, ale patrząc realnie - remis też będzie dla nas dobrym wynikiem - ocenia Baniak. Warta Poznań - Kmita Zabierzów 1:0 (0:0) Bramka: 71. min. Magdziarz. Żółte kartki: Cios, Paknus (Kmita). Sędziował: Mariusz Żak (Sosnowiec). Widzów: ok. 1300 Warta: Szmatuła - Cudny, M. Jankowski, B. Jankowski, Ignasiński - Magdziarz (90. Napierała), Ngamayama, Lewandowski (46. Pawlak), Kaczorowski, Iwanicki - Posmyk (80. Piosik). Kmita: Semer - Rzucidło, Cios, Jędrszczyk, Niane - Romuzga, Cebula, Bębenek, Paknus - Kurowski (79. Dettlaff), Chlipała (68. Król). Zenon Kubiak Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl