Graś powiedział w niedzielę w Radiu ZET, "że nieprawdą jest, że przy bezczynności policji bito i znieważano ludzi na Krakowskim Przedmieściu pod krzyżem". - Sprawdziliśmy tę kwestię bardzo dokładnie. Policję wzywano 48 razy, głównie chodziło o przepychanki i zaczepki słowne - mówił. Strzembosz poinformował na konferencji prasowej przed kancelarią premiera, że został uderzony pięścią w twarz na Krakowskim Przedmieściu, kiedy stał tam krzyż i że powiadomił o tym policję. - Jednak prokuratura nie wszczęła postępowania. Prokuratura nawet nie zwróciła się do mnie o wskazanie agresora - dodał. Jak zaznaczył, sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście Północ, która odmówiła wszczęcia postępowania. Strzembosz dodał, że domaga się informacji, ile było formalnych zgłoszeń o przypadkach stosowania przemocy wobec obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu i ile postępowań wyjaśniających zostało wszczętych w tej sprawie. Dodał, że władze państwowe biorą pełną odpowiedzialność za ekscesy i łamanie prawa na Krakowskim Przedmieściu. Obecny na konferencji lider Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek powiedział, że sam apelował do władz publicznych o zagwarantowanie bezpieczeństwa po tym, jak Strzembosz został tam fizycznie zaatakowany. Dodał, że "jeżeli mamy w Polsce uzdrowić klimat życia publicznego, to politycy muszą mówić prawdę". - Nie można zaprzeczać faktom i wprowadzać opinię publiczną w błąd. Jeśli ludzie stojący pod Pałacem prezydenckim padali ofiarą fizycznej agresji - nie można temu zaprzeczać - dodał. Przed Pałacem Prezydenckim, w czasie gdy stał tam krzyż, doszło w sumie do 48 incydentów. Jak zapewnił w miniony piątek rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, w przypadku każdego incydentu policjanci reagowali "natychmiast". Rzecznik rządu nie chciał komentować wypowiedzi Strzembosza.