"To jest taka normalna zemsta, próba zastraszenia, podniesienie poprzeczki ryzyka" - mówił b. prezes Trybunału Konstytucyjnego w rozmowie z Moniką Olejnik i nazwał postępowanie osób sędziego "szczeniackim zachowaniem". Zdaniem Stępnia "nie chodzi wcale o sędziego Tuleyę, ale o konsekwencje dla polityków, którzy tworzyli pewną atmosferę, czy dla funkcjonariuszy, którzy stosowali tego rodzaju metody". W ocenie sędziego komunikat prawicy do sędziów brzmi: "chcecie nas tutaj gdzieś pociągać do odpowiedzialności, to musicie wziąć pod uwagę, że to będzie was dużo kosztowało. Robimy tutaj akcję, żebyście przynajmniej w przyszłości powściągnęli tego rodzaju zachowania." "To szczeniackie zachowania" - powiedział wtedy. Komentując lustrację, przeprowadzoną przez Cezarego Gmyza i "Gazetę Polską" na rodzicach Igora Tulei, Stępień wskazał, że dziennikarze nie rozumieją o czym piszą. - "Dowiedziałem się, że funkcjonariuszka SB musiała podpisywać dokument współpracy. To są dziwne co najmniej rzeczy, bo mnie się wydawało, że agentem się zostaje do końca życia. Przecież na całym świecie funkcjonariusze służb specjalnych pracują do końca. Przechodzą w stan spoczynku, ale aktywnego. To są jakieś kompletne bzdury" - komentował treści przedstawione przez prawicę dzisiejszy "Gość Radia ZET" Sędzia krytycznie odniósł się również do pomysłu wiązania zawodu rodziców sędziego z treścią uzasadnienia wyroku. "Dzisiaj można powiedzieć każdą bzdurę, powiązać każde zdarzenie z jakimś innym, choć nie ma w tym logicznego związku. Trudno czynić zarzuty dzieciom, że rodzice mieli takie czy inne zawody" - stwierdził Stępień. Przypomniał jedną ze znanych działaczek komunistycznych, Wandę Wasilewską, która była wiceprzewodniczącą PKWN i pułkownikiem Głównego Zarządu Politycznego Armii Czerwonej w 1943 roku oraz zwolenniczką włączenia Polski do ZSRR. "Jej ojciec był ministrem spraw zagranicznych w rządzie piłsudczyków. Józef Piłsudski był jej ojcem chrzestnym. No co ma jedno do drugiego!" - mówił Stępień. Podkreślił, że zachowanie agentów CBA w szpitalu MSWiA jemu również przypominało metody stalinowskie. "Nocne przesłuchania, nacisk na świadków, brak możliwości wypowiedzenia się swobodnie to są typowe metody stalinowskie. One nie polegały tylko na wyłamywaniu rąk, wyrywaniu paznokci czy sadzaniu na nodze od krzesła, ale również na nacisku psychicznym" - argumentował były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Ocenił, że niektórzy uważają, że czasy stalinowskie są "czasem mitycznym", który nie może się naprawdę zdarzyć. "A to się właśnie dzieje. Oni nie wiedzą, że mówią prozą" - stwierdził sędzia, przypominając bon-mot Moliera z dramatu Mieszczanin Szlachcicem.